Czerwony rower na kacu

 




 
chciałabym uniknąć kaca moralnego... zmory każdego porządnego "krytyka". wybrałam się do Czerwonego roweru z kilku pobudek. pierwsza klasyczna byłam głodna. druga byłam na Pradze krainie tajemniczej, pełnej niespodzianek, niezbadanej. po trzecie z premedytacją wybrałam lokal, bo wiem, że jest PRZEDSIĘBIORSTWEM SPOŁECZNYM, a z nimi związana jest część mojego życia. dochody z działalności są przeznaczone na pomoc potrzebującym, a wiadomo każdy szanujący się społecznik, żeby połechtać swoje zaniedbane - zakurzone ego idzie zrobić coś dobrego dla innych, a przy okazji dla siebie :-) nawet jak wali ściemę prosto w oczy, że tak nie jest. ale nie o tym miało być - tylko o mojej dychotomii poznawczej i unikach względem kaca.
CZERWONY ROWER będę polecać, bo warto poznać działalności, które robią coś więcej niż tylko pomnażanie zysku w tym brutalnym świecie nastawionym na pomnażanie kapitału, skupionym na wyzysku szarych ludzi pracujących w pocie czoła... (przepraszam oburzenie moje wzrosło po kontakcie z BIG SHORT - takie filmy z jednej strony otwierają oczy, z drugiej przypominają o brudzie tego świata aż człowiekowi odechciewa się żyć).
wracając do jedzenia - może miałam pecha i moja porcja nie była jakaś super-ekstra wypasiona, ale... to CZERWONY ROWER i czy zawsze wszystko musi mi smakować? no właśnie, nie. przecież sama często jestem w stanie przypalić wodę... dobra przesadziłam, aż taka dobra nie jestem.
był w porząsiu, ale...
muszę tam wrócić, żeby przekonać się czy to była jednorazowa wtopa czy to seryjne wtopy :-)
przynajmniej włosów w jedzeniu nie znalazłam, jak to się zdarzyło w jednym z barów mlecznych, obsługa jest przesympatyczna, kominek romantyczny, wystrój urzekający i nie mówię tego przez grzeczność i chęć uratowania sytuacji. może kucharz się zakochał i ogórkowa nie wyszła taka jak trzeba, a ziemniaki praskie są inne niż w reszcie dzielnic. albo po prostu się nie znam na jedzeniu, mam spaczone kubki smakowe.
idźcie tam i sami wyróbcie sobie zdanie, żebym nie miała kaca, a potem napiszcie jak było :-)
bo przecież nie zawsze chodzi tylko o jedzenie :-)


http://czerwonyrower.otwartedrzwi.pl/

Targowa 82
żeby nie było łatwo i oczywiście trzeba znowu pobawić się w poszukiwacza :-) wejść w odpowiednią bramę, szukajcie muralu z LEGIĄ, urokliwego podwórka i charakterystycznego roweru koło wejścia.


a to najpiękniejszy budynek sakralny na mieście przypominający mi pewną paryską świątynię w której na mnie napadł pan z ochrony :-)


ps. maryjka do kolekcji znaleziona na mokotowskiej w podwórku i po raz kolejny zakochałam się w starej kamienicy. a jak przekroczyłam próg mieszkania - oficyny wydawniczej - to zaczęłam pleść trzy po trzy i zamarzyłam o takim kącie... same ostatnio marzenia...

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger