orzeł czy reszka - too thai

orzeł czy reszka - too thai


Znacie to uczucie. Pierwszy płomyk wiosennego słońca muskający waszą skórę czujecie zew natury wypełzacie na zewnątrz i widzicie, że nie tylko wy tak macie. Jak człowiek ma tryb włóczykija to głodnieje. Najgorszy scenariusz - zamknięte wszystko, co mieliście w planach lub w ogóle lokal zniknął z gastro mapy o czym dowiadujecie się organoleptycznie drepcząc tam i ówdzie, dobrze, że nie w kółko. Na szczęście natura ludzka ma to do siebie, że tak łatwo się nie poddaje i szuka dalej, póki nie znajdzie. Może to instynkt przetrwania. A może to jak z randkami. Raz, drugi, trzeci... setny nie wychodzi. Już kładziesz na to l... tzn. masz wywalone, bo masz dosyć, masz ochotę wykrzyczeć całemu światu, że to p... i wtedy coś się dzieje, jakby wszechświat postanowił zrobić ci psikusa. Im bardziej masz wywalone, to on cię zaskakuje na każdym kroku. Przewrotna małpa z tego wszechświata. 


Kiedyś od Szapcia dostałam książkę na urodziny, a dokładniej Księgę kości, cudna pozycja polecam uwadze każdemu, kto lubi od czasu do czasu przełamać swój tok myślenia. W dużym skrócie: założenie jest takie: rzucasz kostką i podejmujesz decyzję, co ma cię nauczyć odrzucania racjonalności, którą wpaja nam się aż po szpik kości ;-) co jeśli pójdziemy za tym i rzucimy monetą, która zadecyduje czy wejdziemy do mijanej właśnie restauracji? 

będziesz miał jaja, żeby rzucić monetą? 
orzeł czy reszta


I tak zawitaliśmy w nowym lokalu na Wilczej - przykuła moją uwagę kolorystyka, która krzyczy do mnie od samego wejścia przynosząc mi na myśl meksykańskie klimaty - Fridę i nie wiem, dlaczego Wrocław :-) mega fajnie, jak właściciele wchodzą w interakcję z klientem, pytają się czy wszystko w porządku, jeśli będziemy za długo czekali to dostaniemy drinka na koszt firmy - to coś mega miłego. Czuje się człowiek wyjątkowo i zaopiekowany. To sprawia, że chce się wracać do lokalu i sprawdzić, co tam nowego. 


Gdy widzę słodycze to kwiczę... 
w moim przypadku gdy czekam na jedzenie to oczy aż mi się świecą... 


Thai - tajska kuchnia to moje klimaty jedzeniowe, chociaż nie jestem miłośniczką pikantnej kuchni uwielbiam curry. Jedzenie było pyszne. Znajdziecie w menu zarazem klasyki, zestawy dla dzieci, jak również coś wege. Właściciel zauważył, że robię zdjęcia - jako pierwszy na przestrzeni lat, podszedł i porozmawiał ze mną. Może widok ludków robiących zdjęcia jedzenia tak bardzo już spowszechniał. Powiem tak, jeśli zwiększą porcje i utrzymają poziom, będzie mega pysznie i rośnie nam nowe fajne miejsce w stolicy, gdzie można dobrze zjeść i napić się craftowego piwa - jak dla mnie idealna meta na spotkania ze znajomymi w niezłej lokalizacji. 






sami zobaczcie jak kolorowo już od wejścia. Teraz chyba się już nie dziwicie, dlaczego przykuł mój wzrok.



Po takim jedzeniu w taką ciepłą pierwszą noc człowiek bez chwili zastanowienia czy rzutu monetą idzie przez pół miasta do domu, a czemu nie. To taka moja forma dbania o zdrowie. Tu macie piękny kontrast miejskiego kolorytu. Lubię takie smaczki. 

TOO THAI 
Wlicza 46 

PS. dla wprawnego oka - mogliście zauważyć, że nowe przyszło. Blondyna z okazji zbliżających się 6 urodzin rozwija się. Ma wreszcie swoją domenę i przechodzi lekki lifting jak na sześciolatkę przystało ;-) Śpijcie spokojnie nadal będę buszować po mieście w poszukiwaniu fajnych miejsc. 

panDa ten ramen

panDa ten ramen



Wszystko jest tak jak miało być
choć nie koniecznie tak jak chciałeś, żeby było. 
Żeby to zrozumieć trzeba nabrać dystansu do tego, co nas spotyka. Mamy masę oczekiwań wobec życia - mamy mieć dobre wykształcenie, dobrze płatną pracę, fajnego partnera, fajny dom, fajny samochód, fajne życie, fajnego zwierzaka. Wszystko ma być FAJNE. 
A zapominamy, że zanim coś będzie fajne sami powinniśmy być FAJNI - przede wszystkim wobec samych siebie. Ostatnio zastanawiam się, co z dalej z moim życiem. Siedziałam w Cudzie na kiju przy najlepszym piwie z Janinką, która zadała mi proste pytanie: A MUSISZ? 
Czy muszę ciągle się dokształcać, zmieniać, szukać, biegać, coś robić? Mam wrażenie, że zostaliśmy nakręceni jak mechaniczne ptaki i nie umiemy się zatrzymać. Jak tylko czegoś nie robimy to od razu czujemy, że marnujemy swój czas, a tym samym życie. Nie wspominając o poczuciu, że nie robiąc nic jesteś nikim, bo jak można siedzieć i nic nie robić.
A jak myślę, że warto usiąść na dupsku i trenować nicnierobienie. Dzięki temu możemy cieszyć się tym, co jest, co mamy, nie chcieć więcej, bo i po co. 
Posiadanie większej ilości rzeczy nie sprawi, że będziemy czuli się fajnie. Dopóki ja sama nie będę czuła się fajnie ze sobą nic tego nie zmieni - ani stan posiadania, ani tym bardziej drugi człowiek. 
Jest w Polsce takie miasto, które na przestrzeni ostatnich 20 lat odwiedzam najczęściej - tak to Wrocław uważny czytelniku. I choć wydaje mi się, że nieźle już je znam za każdym razem odkrywam je na nowo. Przyjechaliśmy w obchody nowego roku chińskiego - ŚWINI, więc zrozumiałym wyborem był wypad na ramen do Pandy. 


Bardzo spodobał mi się sposób zamawiania. Dostajecie kartę i ołówek, podpisujecie się, wybieracie dania z menu dla ułatwienia można korzystać z książeczki ze zdjęciami i opisami potraw. Kelnerki zbierają zamówienia, chwilę czekacie. Po czym dostajecie jedną z najlepszych misek ramenu jakie kiedykolwiek kosztowaliście.  



To jest moje miejsce numer #2 top of the top

BROWAR STU MOSTÓW przeszłam pół miasta, żeby tam dotrzeć, bo przecież nie będę jechać tramwajami jak mam wolne, będę chodzić, co z tego, że wiało tak, że smarkam do dnia dzisiejszego.
Ale jak już tam dotarłam, wspięłam się na schody z widokiem z antresoli na browar to padłam ze szczęścia nabierając odpowiedniego koloru. Kiedy mi podano moje ukochane piwo WRCLW Tonka Vanilia and Chocolate Bałtic Porter nitro - patrz zdjęcie powyżej (na marginesie z Janinką piłam WRCLW Coffee Imperial Stout NITRO - drugie najlepsze piwo ever) - TRAFIŁAM DO NIEBA I NIC MI JUŻ WIĘCEJ NIE BYŁO POTRZEBA. No dobrze może trochę jedzenia. Jak szalona zamówiłam wątróbkę, której nie jadam z zasady, bo mi się źle kojarzy z dzieciństwa, a tu proszę w połączeniu z gruszką... umarłam z rozkoszy wzdychając z każdym kolejnym kęsem.


To co widzicie obok to kaszanka z OŚMIORNICZKAMI - tak, dobrze widzicie - równie pyszna.
Po takiej strawie mogłam turlać się kolejne 6 km do domu.



PANda Ramen Białoskórnicza 17/18
Browar Stu Mostów Jana Długosza 2 
https://100mostow.pl

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger