Wielki post, czyli powroty i początki końców

Wielki post, czyli powroty i początki końców


Wychodzi na to, że w 2022 częstotliwość wychodzenia na miasto idzie w rekord, który warto zapisać u Guinnessa. Zbliżamy się do połowy kwietnia, a ja mam na koncie trzy wyjścia. Ostatnio złapałam się na tym, że jedząc nie sięgam po telefon. A jak już sobie to uświadomiłam to stwierdziłam, że czemu nie, zrobię zdjęcie może przełoży się to na post? Może to będzie dostatecznym bodźcem, żeby przysiąść i podzielić się z Wami nowymi miejscami. 

Pandemia zrobiła swoje. Oswajanie się z nową rzeczywistością, ogarnianie i przystosowywanie pracy do nowych realiów pochłonęło na tyle, że czasem nie miałam siły na nic innego, a konsumpcja przeniosła się do domowych pieleszy - gotowania lub zamawiania jedzenie na wynos z ulubionych, pobliskich lokali, o czym Wam już pisałam jakiś czas temu. Przeprowadzka na przedmieścia spowodowała prawie całkowitą rezygnację z jedzenia na mieście lub na wynos. Nie liczę pizzy, kiedy nie mieliśmy rozpakowanej kuchni. Dopiero po wygramoleniu się z kartonów zaczęliśmy poszukiwać nowych miejsc z lokalnego środowiska. 

Najzabawniejsze, że najlepsze lokalizacje znalazłam po znacznym upływie czasu, czytajcie co najmniej roku. A i tak większość dań zamawiana na wynos. Nie świętowaliśmy drugiej rocznicy pandemicznego zamknięcia, ponieważ 24 lutego Rosja dokonała ataku na Ukrainę, więc jakoś zajął się człowiek tym, odrywając od innych swoich spraw, które mu mocno zajmują obecnie życie. Mam wrażenie, że obecnej władzy to na rękę, bo z mediów zniknęły sprawy pandemii. Oczywiście nie łudźmy się, do jakiegoś czasu. 

Pytanie, które się samoistnie nasuwa czy to zapowiedź końca bloga??? 

Właśnie mnie oświeciło, że w marcu 2022 minęło DZIEWIĘĆ lat od kiedy zaczęłam pisać bloga. Tendencja spadkowa ilości wpisów jest znacząca, więc teraz pewnie będę siedzieć i dumać, co z tym dalej począć. To miejsce nie stanowi mojego źródła dochodu. Nie stało się zaczynem porzucenia kariery i życia z pisania, co momentami rodziło pewne moje fantazje o takim życiu. Zwłaszcza na początku prowadzenia bloga, kiedy widziałam się opływającą bogactwem i blichtrem na nie jednej ściance. Na marginesie zaliczyłam tylko jedną podczas Wigilii Blogerów, którą przeżyłam tylko dzięki jednej osobie, która się tam ze mną spotkała. Prawda jest taka, że jedzenie, pisanie i dzielenie się z Wami sprawiało mi przyjemność od samego początku. Tylko ile można? Do czego to prowadzi??? Mam wrażenie, że donikąd. Zniknięcie bloga nie odbiłoby się wielkim echem... więc może to naturalna kolej rzeczy, że czas już na postawienie ostatniej kropki. Nomen omen Okuniewska zakończyła idiotkowanie... więc bez wyrzutów sumienia sama mogę dojść do wniosku, że wycisnęłam z siebie ile się dało. 

Pewnie poprzyglądam się sobie i do końca roku, a precyzyjniej do momentu w którym trzeba będzie przedłużyć subskrypcję za domenę podejmę ostateczną decyzję. Ale oswajam Was z myślą, że nadchodzi taki czas w którym może być to początek końca mojej przygody z blogowaniem, szlajaniem się po knajpach i dzieleniem się swoimi przemyśleniami. 


Co nie zmienia faktu, że jeszcze dzisiaj mogę podzielić się z Wami nowymi odkryciami. 

Jeśli zawitacie w odwiedziny do Konstancina zachęcam gorąco do odwiedzenia Vietlabbu serwującego jedno z lepszych street foodów azjatyckich jakie miałam przyjemność jeść. Epickie jest żółte curry, kiedyś organizowałam własne rankingi, które uwielbiam z makaronem ryżowym. Znajdziecie u nich zacne zupy pho, pikantne rameny, mięsa oraz dania dla dzieci. Jak również desery i herbaty jaśminowe oraz mojej ukochanej edamame soi w strączkach, którą mogłabym spożywać garściami. 
(zdjęcie powyżej na zachętę). 

Ostatnio potrzebuję dwóch rzeczy: ruchu w postaci kontaktu z naturą tudzież lasem, a po tym zacnej strawy. 

Jeśli chodzi o gruzińską kuchnię wchodzę w to w ciemno.
Odkrycie nowej kameralnej restauracji serwującej również wina gruzińskie było miodem na moje serce. Zamówili Charczo (brak zdjęcia, więc nie szukajcie), czyli gruzińską zupę jak dla mnie mocno słoną, ale jednocześnie aromatyczną, przy której dokonałam olśnienia, złapałam się za głowę, że nie robię zdjęć. I tak zakiełkował pomysł wpisu i początek refleksji o tym w którym kierunku zmierzamy. Uwielbiam w ich daniach przebijającą się kolendrę. 

Zamówiłam klasyk w swoim wykonaniu lemoniadę Zandukeli waniliową, którą mogłabym pić litrami i nie miałabym jej dość. Jest wiele smaków, moja dla niektórych może być za słodka, dlatego przy większej ilości osób polecam zamówić kilka różnych smaków i podzielić się. A poczujecie się jak w Gruzji, gdzie wszystkie dania lądują na środku stołu i każdy je co mu się spodoba. Ostrzegam, że estragonowa lemoniada ma wąskie grono wielbicieli, ale warto jej zakosztować. 

Do klasyka zamówiłam Chachochbili Adżarulshi pierś z indyka w pomidorach z przyprawami podawanej w cieście w formie łódki. Coś przepysznego rozpływającego się w ustach. Musiałam się stopować, żeby nie zjeść za szybko. 

Chaczapuri Adżaruli, które nas zaskoczyło na maksa ze względu na ser tak przypominający ten jedzony w Gruzji. Śmiało z ręką na sercu powiadam Wam, że to najlepsze jakie jedliśmy. 


Powyżej Baże czyli przepiórki w sosie śmietankowo-orzechowym. 

Poniżej podziwiamy półmisek z Chalagadżi polędwiczką wieprzową z duszonymi ziemniakami, papryką i marchewką 

A na deser ja... 
jakbyście się stęsknili ;-) 


Vietlabb Warszawska 34 Konstancin-Jeziorna 
Marani restauracja i wina Wąwozowa 23 lok U1

A na samej górze kadry z kawiarni Fawory, gdzie serwują przepyszne ciasta oraz wyborną kawę przelewową - mieści się przy Adama Mickiewicza 21. 

Polecam podglądać działalność Zofii Zochniak oraz Tomka Bociana czyli założycieli Ubrania do oddania, którzy edukują polskie społeczeństwo w kwestii cyrkulacji, używanych ubrań. Zakładają butiki cyrkulacyjne. A ostatnio pomagają, edukują w sprawie pomocy udzielanej osobom uchodźczym z Ukrainy. Magazyn mieszczący się przy Bokserskiej był chyba jednym z najpopularniejszych miejsc w pierwszych dniach działalności pomocowej organizowanej w Warszawie. 

Zbliża się przerwa świąteczna część społeczeństwa będzie pewnie w szale zakupowym, część porządkowym. Jeśli odświeżacie własne szafy warto przejrzeć ich zawartość, a rzeczy z którymi nie wiecie, co za bardzo zrobić można spakować do kartonów i nadać przez portal ubraniadooddania. Ubrania zyskają drugie życie, a Wy przy okazji pomożecie. Więcej informacji znajdziecie na stronie poniżej. 

https://www.ubraniadooddania.pl/
Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger