Bieszczadzka Zona vol. 1

Bieszczadzka Zona vol. 1



Nie wiem czy mnie pamiętacie, kiedyś oprowadzałam was po sanockiej ziemi. Fajnie było, więc ta moja wesoła gromadka postanowiła spakować plecaki, tudzież walizkę i znowu tam pojechać, bo przecież nie usiedzą spokojnie
w jednym miejscu, od czasu do czasu nosi ich to tu to tam. Ale może to i dobrze, przewietrzą się, pochasają po pagórkach i górkach i od razu jacyś tacy uśmiechnięci i spokojniejsi są. 


Oczywiście można się było spodziewać po nich tego, że jak już tu zajadą to będą urządzać tour de artistic - odwiedzili wszystkie swoje zaprzyjaźnione duszyczki artystyczne. Osobiście nie mam nic przeciwko kontemplacji sztuki. Jestem notorycznie odurzana oparami  alkoholu... tfu terpentyny i akrylu. Nic się nie zmieniło, jak zaczną rozprawiać mogą pół nocy przegadać póki nie zaczną im się oczęta kleić. 


Joanna Szostak i Zona 
w tle hipnotyzujące obrazy artystki, co to Marta chwaliła się, że umie je rozpoznać w innych galeriach nie znając artystki jeszcze osobiście, co teraz nadrobiła. Jak dla mnie to jest wymiar sztuki, jeśli rozpoznasz artystę po jego obrazach znaczy się, że wyrobił sobie swój styl. Sami przyznajcie mają w sobie coś kojącego i przyciągającego jednocześnie. Nie można od nich oderwać oczu. 



Czasem zdarza im się w tym szale nie zapominać o jedzeniu i chwała im za to. To wersja sanockiego śniadania mistrzów. Kwaśnica w tym przypadku jak najbardziej wskazana. Później można przejść do konkretów w postaci pasztetu z dziczyzny oraz proziaku niczym prozak z kwasem chlebowym. 





Po obowiązkowej wizycie w Zamku Sanockim i kontemplacji dzieł Beksińskiego, to im się nigdy nie znudzi ;-) Galeria BWA Sanok, a tam Tomek Mistak oraz wystawa Przestrzenie Roberta Motelskiego - fragmenty poniżej. 




Te dwie czasem zachowują się jak papużki nierozłączki piszczące euforycznie to nad sztuką, to nad książką to nad jedzeniem... to nad... no mało im do szczęścia potrzeba. 



Ale nie zapomnijmy o najważniejszym członku ekipy.
Zona - wasz przewodnik po sanockich i bieszczadzkich ziemiach 
zostańcie z nami to jeszcze nie koniec. najlepsze zostawiam na deser;-) 

Karczma w Sanoku ul. Rynek 12
jest najlepszym miejscem ever - porcje zacne i tanie zwłaszcza dla warszawski. Możecie zakosztować specjałów kuchni łemkowskiej, bojkowskiej, staropolskiej oraz ukraińskiej. Do tego możecie napić się beskidzkiego piwa ciemne jest zacne. 
PYCHOTA idźcie tam w ciemno.
Pierwsza karczma powstała w skansenie, ta jest druga. 





Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger