@latawiec dmuchawiec buuu




 Mural, który wyłapałam na Oleandrów jest idealnym odzwierciedleniem mojego nastroju po wizycie w @latawcu. Oczywiście sytuację uratowało towarzystwo, ale do Latawca w najbliższym czasie nie wrócę za sprawą przeuroczego barmana, który sprawiał wrażenie jakbym mu przeszkadzała chęcią złożenia zamówienia czy uzyskania informacji. Takie zachowanie powoduje u mnie natarczywą złośliwość - przeobrażam się we wredną blondynkę co to każde sobie tłumaczyć jakie są różnice pomiędzy poszczególnymi kawami i dociekam szukając igły w stogu siana... Poczucie, że zostałam obsłużona z wielką łaską nie napawa mnie radością. Nie wspomnę, że czekałam na zupę megaśnie długo, do tego pomylono nasze zamówienia, rozlano moją kawę i nawet nie usłyszałam przepraszam. 



Jeśli chodzi o Latawca to wolałabym grubo... ale w ich przypadku to już teraz WCALE. 
Wystrój lokalu jak najbardziej odzwierciedla obecne trendy, plus za wykorzystanie neonu, szpulek zamiast stolików, leżaków na których mogłam zażywać kąpieli słonecznych w tak piękne popołudnie, ale nadal niesmak pozostaje... 



A szkoda, ponieważ zupa okazała się pyszna :-) zamówiłam pomidorową - test na tak klasyczną zupę są w stanie oblać nawet najlepsi kucharze, a tutaj miłe zaskoczenie. Piękny kolor, zapach, a smak.. pychota. Do tego konsystencja na pograniczu zupy krem i ukryte w zakamarkach kawałki mozzarelli. A do tego kawałki bagietki z roztopionym masłem... bajka.
Mankamentem może okazać się cena - 10 zł. za nie za dużą miskę.



Dzięki należą się Domi ;-)

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger