do dwóch razy sztuka, czyli (d)evil tkwi w szczegółach


Zastanawiacie się czasem, jak to jest z tym życiem? 
Osiem lat temu szłam sobie ścieżką, która w moim mniemaniu miała być TĄ MOJĄ, jedyną właściwą. Wiecie, jak to
z facetem masz wrażenie, że łapiesz Pana Boga za nogi, wspólne mieszkanie, plany. Zanim się człowiek zorientował zastanawiał się co i kiedy poszło nie tak. 
Siedząc teraz na kanapie mogę się zanosić rubasznym śmiechem - ni jak się to ma do tego w jakim miejscu się obecnie znajduję. Zamknięcie jednego zazwyczaj stwarza przestrzeń dla czegoś nowego. To dotyczy każdej sfery życia. Tylko czasem nie wiemy, kiedy podłapujemy presję, żeby było już, teraz i po naszemu. A często to po naszemu jest innych, bo przecież inni są specjalistami od nieswojego życia. Może jednak jest coś w tych słowach, że dostajemy zawsze to, co potrzebujemy, nie zawsze to, co chcemy. A jeszcze bardziej trafne jest stwierdzenie miej wy...bane, a będzie ci dane, bo jak się poddajemy, odpuszczamy zaczynają dziać się rzeczy, których sami nie bylibyśmy w stanie przewidzieć. Może jednak wszystko jest po coś ;-) 

O tym miejscu po raz pierwszy usłyszałam od szefa kuchni, co to mu w duszy Tatry grają, ale dopiero teraz była okazja, żeby przekonać się czy plotki o najlepszym steaku na mieście są prawdziwe. 

Można to potraktować jako mój pierwszy raz, bo już nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłam porządną sztukę mięsiwa. Kusił mnie struś... ale zdecydowałam się na bardziej bezpieczniejszą opcję stek wołowy z polędwicy, któremu akompaniował stek wołowy rib eye w doborowym towarzystwie ziemniaków i warzyw grillowanych. 

W karcie można spotkać klasyki - antrykot, rostbef czy tomahawki, które uzupełnia steak z tuńczyka, żeberka, kiełbaski, tatar, jak również autorska wersja chilli con carne w postaci gulaszu na sezonowanej polędwicy. 


Bardzo spodobał mi się sposób podania, zwłaszcza mojej porcji na rozgrzanym kamieniu, który
służy dojściu mięsa po przekrojeniu utrzymując go w cieple w trakcie rozkoszowania się kolejnymi kęsami. Niestety po rozkrojeniu mięsa okazało się, że zamiast medium mam mocno krwistą sztukę. Kelnerka początkowo przekonywała, że kamień czyni cuda... to nie kamień filozoficzny :-D Chyba nie tym razem. Jeszcze kilka lat temu potulnie bym jakoś to przełknęła, ale... skoro zamówiłam medium to czemu mam jeść red w wersji ekstremalnej. Odniesiono tacę. Na nieszczęście młodego kucharza wybierałam się do łazienki, kiedy na widok tacy wzruszył ramionami, co mnie zirytowało. Serio? Pokory człowieku, twój błąd, przyznaj i napraw. Tak się uczysz. Wracając widziałam całe konsorcjum kucharskie dumające nad sztuką mięsa, jakby czytali w nim swą przyszłość. 


Na szczęście dobra duszyczka podkarmiała mnie swoim rib eye'em, który okazał się wyborny, idealnie wysmażony rozpływał się w buzi. Kuchnia po fali wróżenia z mięsiwa postanowiła zatroszczyć się o ducha winną duszyczkę i podać mi na otarcie łez frytki z bardzo dobrym ketchupem umilając mi tym samym czas oczekiwania hehehe ja podlewałam się belgiem przyjmując wszystko z anielską cierpliwością, rozkoszując się towarzystwem.


I teraz mi powiedźcie, czy jakbym dostała za pierwszym razem danie nie miałabym wam, co opowiadać tylko przyszłoby mi szukać wyszukanych słów w celu rozpływania się nad lokalem, przesympatyczną obsługą, muzyczną mocną oprawą dopełniającą klimatu lokalu. To jak z randką pójdziesz na jedną... czasem musisz pójść na kilka, żeby zobaczyć różnicę. Nie zawsze też to, co piękne na zewnątrz okazuje się dobre w środku. Czasem warto poczekać, żeby móc docenić to, co otrzymaliśmy. 

Z ręką na sercu powiem, że warto było czekać i być tu teraz.
Wpadki, poślizgnięcia zdarzają się najlepszym. Gdybyśmy nie popełniali błędów nie uczylibyśmy się, a tym samym nie rozwijalibyśmy się. Wiem, to banał, ale im robię się starsza tym bardziej przekonuję się, że w prostocie tkwi kwintesencja prawdy o życiu. 

EVIL steak house zasługuje na miejsce godne polecenia, ale liczcie się z większym wydatkiem. 
Nie jest to lokal na każdą kieszeń, ale steaki po tyle chodzą, na szczęście nie jemy ich codziennie, bo byśmy nie umieli docenić ich smaku. 




jest moc ;-) 
z pozdrowieniami dla K.K. i S.K 





































EVIL Steak House Świętokrzyska 3

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger