Krowa po łokcie

 
Czasem napawa mnie przerażaniem fakt, że na każdym kroku z warszawskiego krajobrazu zostają wymazywane pewne symbole - ikony, a także elementy nierozerwanie dla mnie związane z tym miastem. D.T. Smyk pamiętam od dziecka z jakimi wypiekami przemierzałam ciągnące się w nieskończoność regały z zabawkami. Myślałam, że głowa zacznie obracać się wokół własnej osi jak w jakimś horrorze o egzorcyzmach na sam widok takiej ilości zabawek. To było niesamowite. Do tego na parterze znajdowało się M. do którego czasem się zaglądało. Wyprawy z perspektywy dziecka do stolicy były czym wyjątkowym, mega przeżyciem, wyprawą na cały dzień - to jak przeżywanie dnia dziecka kilka razy do roku, zawsze było coś nowego do odkrycia. Oczywiście perspektywa zmieniała się z upływem lat, ale wspomnienia z dzieciństwa pozostawały.
A teraz idę sobie i dostaję zapaści. Własnym oczom nie wierzę - ale nie da się tego ukryć ani udawać, że jest inaczej. Szkielet stoi samotnie i straszy swoją ażurową konstrukcją. Zostałam uspokojona, że mają go odbudować i będzie piękniejszy niż był... poczekamy, zobaczymy.   



A teraz coś milszego dla żołądka zwłaszcza :-D
zgłodniałam, a pewnemu mężczyźnie pozwolę się zaprowadzić w ciemno wszędzie :-D
tym razem zaserwował mi wypad do bałkańskiej krainy.... oj i zaśpiewała moja dusza... a jedzenie sprawiło, że zapragnęłam spakować plecak i na wschód, na wschód pognać i chłonąć wszystko...

 
sałatka z kurczakiem muśnięta boczkiem z typowym chlebem i sosami... rozpłynęłam się i było mi tak dobrze, nie tylko za sprawą towarzystwa :-)
na pewno tam wrócę, bo karta dań za zmyślnymi nazwami kryje tyle smaków co niemiara.

 
 
YUGO
al. Jerozolimskie 30

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger