Jak na randkę z blondynką to tylko do Sheratona ;-)


Czasami kobieta musi dać się rozpieścić i pozwolić sobie na szaleństwo.
A najlepszym na to miejscem okazuje się Sheraton.
Rozpłynęłam się nad zupą krem ze szparagów z odrobiną oliwy truflowej. Drugie danie było w porządku, chociaż... porcja jak dla wróbelka i do tego jeszcze niedosmażone (jak widać nawet w takich miejscach jak Sheraton - zdarzają się wpadki), ale to mnie nie zniechęciło. Umarłam z rozkoszy pochłaniając twa torciki kawowe, które rozpływały się w ustach doprowadzając mnie do euforii.
Tylko teraz stoję przed wyzwaniem - muszę przebić wieczór roku i zabawę do rana ;-)
 

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger