blondynki wegetacja cd. praca może poczekać, frytki nie



Chcąc zapobiec kacowi moralnemu siadam i grzecznie piszę, żeby nie było.
 Czasem w życiu człowieka jest tak, że przestaje chodzić po knajpach, a jedzenie samo do niego przychodzi albo jeszcze lepiej zaczyna z jedzeniem chodzić. (nie mylić przypadków kiedy jedzenie za nim chodzi, bo takowe też się zdarzają).
hasło tygodnia: praca poczeka, frytki nie :-)
ponieważ to nie są jakieś tam pierwsze lepsze frytki tylko frytki belgijskie. Wiadomo odpowiednich gabarytów, nie żadne takie same w każdym zakątku świata, porządne zapychające fryty, co to pozostawiają za sobą dłuuuugo zapach i nie dają się człowiekowi później w pracy skupić.


 
Takie są ostatnio moje wycieczki jedzeniowe. Zwroty w życiu są czasem nam potrzebne, żeby zobaczyć coś dobrego. Czas, który teraz mam pozwala mi na uchylenie rąbka mojej tajemnicy. Nie od zarania dziejów, ale prawie, jestem notorycznym pochłaniaczem książek. Może to sposób na leczenie złamanej kariery pisarskiej. Śmieję się, że mam "dobrą rękę".

 
Moja przygoda z kryminałem jest jak wino - dojrzewała z czasem, ale teraz jak smakuje :-)
Początkowo moja znajomość ograniczała się do minimalnego minimum nazwisk, które należało, a nawet wypadało znać, żeby nie stracić twarzy. Jednak rok temu poczłapałam do warszawskiej siedziby Czarnego, która jeszcze wtedy mieściła się przy Hożej?
Wydawnictwo z okazji swoich 18 urodzin zorganizowało cykl spotkań ze swoimi autorami - w tym z Wojciechem Chmielarzem warsztaty pisarskie. Dwa razy nie trzeba było mnie namawiać. Przy okazji nabyłam książkę i co zrobiłam? Odłożyłam na półkę i tak sobie czekała na swoją chwilę. Dobrze, że nie czekałam dłużej, bo stwierdzam z ręką na sercu, gdybym miała zaczynać przygodę z polskim kryminałem to jest najlepsza pozycja startowa, bo wciąga, nie daje się oderwać, a do tego zachęca do dalszego czytania.

 
Nabyłam kiedyś przydatnej umiejętności - łączę swoją pracę z czymś bardzo przyjemny - niezaprzeczalną bliskością biblioteki, a co za tym idzie dostępem do zbiorów, więc nie musząc wydawać fortuny na kolejne tomiszcza NA POTĘGĘ wypożyczam książki.
Idąc za ciosem sięgnęłam po francuskiego mistrza gatunku i cóż... nie jest źle naprawdę :-) chociaż jak to ja zaczęłam od trzeciej części, ale w przypadku śledzenia przygód detektywów jakoś można się połapać. Powiem jedno może kolejność ma jednak znaczenie w tym sensie, że najpierw przeczytałam Chmielarza i tutaj poczułam autentyzm zbrodni - ona mogłaby mieć miejsce, a w wydaniu Lemaitre jest to bardzo efektowna zbrodnia z rozmachem - nie mówię, że nie zdarzają się tacy psychopaci, ale jak coś jest bliższe rzeczywistości działa bardziej na wyobraźnie.
 
Ale najpiękniejszą sprawą jest GRZĘDOWICZ - bajka, jeśli chodzi o przemycanie pięknych myśli do świata pomiędzy.
Z dzieciństwa pamiętam komiksy Torgala znalezione w szafie, ale drzwi do świata fantasy otworzyła mi pani bibliotekarka z liceum wręczając do ręki z szerokim uśmiechem - to coś dla ciebie - Siewcę Wiatru i się zaczęło.
Historia lubi się powtarzać - dostałam do ręki Popiół i kurz - męża Marii Lidii Kossakowskiej i jestem urzeczona.
 


Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger