Ziemniak CHODU



Stonka ziemniaczana dotychczas była dla mnie wspomnieniem miliona godzin spędzonych nad notatkami z biologii. Dzisiaj szkodnik odmienił moje życie, co jest piękną sprawą, zwłaszcza z perspektywy chrząszcza. Nic w przyrodzie nie ginie. Będąc niedokarmioną istotą połaszczyłam się na wypasioną wersję GROOLE - zestaw z zupą dwoma ziemniakami z łososiem oraz kurczakiem curry znokautował mnie na pół dnia. Przewieszka przez pół miasto, odwiedziny w Saskim nie pomogły. Istny Rocky Balboa warszawskiej gastronomii zawładnął moim sercem, żołądkiem, umysłem... o niczym innym nie myślałam. Ziemniak tu, ziemniak tam...
Któż z nas nie kocha zapachu ziemianka z grilla, ba ogniska, które automatycznie przenoszą nas do krainy młodości... wersja ze śmietaną, szczypiorkiem to wspomnienie wypadów za miasto w sezonie... rozmarzyć się można po kilku chwilach. Ziemniak rządzi. Ogłaszam ziemniaczaną rewolucję.
Najpiękniejsza w tym wszystkim jest prostota przekazu - wykorzystanie narodowego dobra - sięgnięcie po to co znamy, kochamy, pamiętamy z dzieciństwa. Takie knajpki łączą się z lokalnymi sprzedawcami - dostawcami towarów, co gwarantuje najlepszy towar na talerzach.







GROOLE Śniadecka 8
atrakcją dla zapaleńców jest polowanie na stonki

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger