Groole kontra król ziemniak


Rzadko to robię, ale czasem wychodzi ze mnie wredny babsztyl i porównuję nie tylko lokal, ale przede wszystkim serwowane dania - w tym przypadku temat przewodni. Na tapetę poszła nowa knajpa koło mojej pracy. Nie mogłam przejść koło niej obojętnie. Afisz - KRÓL ZIEMNIAK - był jak zaproszenie, które krzyczało przyjdź do mnie. Czułam się jak przed pierwszą randką - zbyt wiele sobie obiecywałam i się nieźle przejechałam, a to wszystko przez niego - GROOLA jednego, co to chciałam go zdradzić i zastąpić innym, bo ile można chodzić do jednego? :-)
Ziemniak umie spłatać figla i utrzeć blondynie nosa po całości, żeby się nauczyła, że INNEGO POZA MNĄ MIEĆ NIE BĘDZIESZ MIAŁA!!! z natury jestem monogamistką, ale od czasu do czasu jak nadarza się okazja pod nosem.... musiałam sprawdzić. Knajpka urocza, design jak się ma podąża za najnowszymi trendami łącząc nowoczesne pomysły z motywami rustykalno-folkowymi, więc plus dla nich za nawiązywanie do polskiej tradycji ludowej. Ale tutaj kończą się plusy zaczyna się moje jączenie jak na kobietę przystało. Dostałam kartę lojalnościową, ale pieczątki już nie :-( Obsługa bardzo sympatyczna, ziemniaki dostałam bardzo szybko. Mogłam pozadawać głupie pytania w stylu: ale o co chodzi z tymi ziemniakami? Jak tylko dostałam swoje urokliwe talerze zwątpiłam - ale jak to? Niby rozmiar się nie liczy, ale... moje drogie panie... nie ma porównania. Mało, płasko i jakoś nie tak jak trzeba. Jaki wniosek z tego, jak znajdziecie SWOJEGO ZIEMNIAKA to trzymajcie się go na wieki wieków amen. Tylko, żeby to wiedzieć, jak mawiała moja babcia najpierw trzeba pocałować tysiąc żab, żeby znaleźć księcia ;-) a raczej ziemniaka.
Z podtulonym ogonem wróciłam do GROOLA i już nie zwątpię w niego. Należy nadmienić, że cenowo są podobne, a jednak na Śniadeckiego jakoś człowiekowi milej na serduchu.




 
Teraz mój przedświąteczny prezent jaki otrzymałam od czytelników - chociaż mam teorię spiskową, że ludzie przez przypadek trafili na blondynę, ale mój ostatni wpis zebrał ponad 300 odsłon i sprawił, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na planecie :-)
DZIĘKUJĘ <3
 
 
 
Żeby było śmiesznie - ostatnio zgubiłam się na Grochowie szukając ulicy, która nie była tam gdzie powinna być. Czasem trzeba posłuchać instynktu i iść przed siebie i zajdzie się gdzie zajść się miało.
A przy okazji odkryłam budkę z krową co to mleko daje, jakby ktoś o tym zapomniał  :-)

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger