Konserwa




 Wiatr poniósł mnie ostatnio na skrzydłach w zachodnią część Polski. Jak człowiek opuści swoje miasto w pierwszym odruchu zachwyca się nowym otoczeniem, co jest naturalne. Nowa przestrzeń dostarcza nowych przeżyć, bodźców, doświadczeń. Z jednej strony to dla mnie wyzwanie - nauka topografii, zorientowanie się co w trawie piszczy. Jeśli chodzi o Poznań odnalazłam się w rekordowym tempie. Byłam z siebie dumna. Może to zasługa tych murów, przestrzeni miejskiej, która mnie wchłonęła. We Wrocławiu czuję się, jakbym była u siebie, więc to całkiem inny wymiar doznań. Tutaj pozwalam sobie na lenistwo, odwiedzam ulubione zakamarki, a potem wymuszam na sobie chodzenie tam, gdzie jeszcze mnie nie było. Chociaż lubię te swoje wycieczki tym razem zadziało się coś nadzwyczajnego. Pomijam fakt, że odkryłam miejsca godne rozsławienia nie tylko ze względu na lokalizację, czy na wyznawane ideały i wartości, ale przede wszystkim ludzi. Pozwolili mi zajrzeć do swojego świata, co okazało się inspirujące, pokrzepiające i dające nadzieję, że nasz kraj ma jeszcze ludzi dzięki którym możemy przenosić góry :-) Ale powracając do mojego odkrycia. Wracając do domu poczułam, że mimo bycia gdzieś indziej dobrze mi z myślą, że wracam do stolicy. Tą wyjątkową myśl podtrzymałam w ostatni dzień ferii, który postanowiłam uczcić w nietypowy sposób. Wybrałam się na "premierowy" pokaz do Teatru Powszechnego na "Wojnę i pokój". Ale zanim to nastąpiło musiałam się posilić w mijanej w ostatnim czasie knajpce, niczym innym jak BURGEREM :-) Konsumując bułę ociekającą BBQ zawzięcie przeżywałam zdobywanie brązowego medalu. Zestaw z frytkami jest słusznym zamiarem, ale nie powiem, żeby mnie powaliło, dlatego nadal będę szukać swojego burgerowego raju, a raczej miejsca zastępczego... bo jeden domowy burger kiedyś podniósł poprzeczkę. Jeśli chodzi o sztukę... wyszło, że z wiekiem staję się konserwą. Możliwości przekazu jakimi dysponuje teatr są niepowtarzalne. Z uznaniem patrzę na wysiłki reżyserów, którzy próbują tchnąć współczesnego ducha w klasyczne dzieła. Marcin Liber słusznie nazwał swoją interpretację dzieła Tołstoja FANTAZJĄ. "Wojna i pokój" stanowi tło do wypowiedzi o Rosji, jej dążeniach, żądzach, które obserwując sztukę mimo upływu czasu wiele się nie zmieniły, może z wyjątkiem obrania bardziej krwawej postaci. Niektóre fuzje łączące współczesne narzędzia wyrazu z klasycznym strojem zasługują na uznanie. Tylko czy nadmierna nagość musi być jednym z kluczowych aspektów sztuki mającej tyle do zaoferowania. Czy nie da się już krzyczeć bez nagości?

Zachęcam swoich czytelników do oddania na mnie głosu :-)




Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger