panDa ten ramen



Wszystko jest tak jak miało być
choć nie koniecznie tak jak chciałeś, żeby było. 
Żeby to zrozumieć trzeba nabrać dystansu do tego, co nas spotyka. Mamy masę oczekiwań wobec życia - mamy mieć dobre wykształcenie, dobrze płatną pracę, fajnego partnera, fajny dom, fajny samochód, fajne życie, fajnego zwierzaka. Wszystko ma być FAJNE. 
A zapominamy, że zanim coś będzie fajne sami powinniśmy być FAJNI - przede wszystkim wobec samych siebie. Ostatnio zastanawiam się, co z dalej z moim życiem. Siedziałam w Cudzie na kiju przy najlepszym piwie z Janinką, która zadała mi proste pytanie: A MUSISZ? 
Czy muszę ciągle się dokształcać, zmieniać, szukać, biegać, coś robić? Mam wrażenie, że zostaliśmy nakręceni jak mechaniczne ptaki i nie umiemy się zatrzymać. Jak tylko czegoś nie robimy to od razu czujemy, że marnujemy swój czas, a tym samym życie. Nie wspominając o poczuciu, że nie robiąc nic jesteś nikim, bo jak można siedzieć i nic nie robić.
A jak myślę, że warto usiąść na dupsku i trenować nicnierobienie. Dzięki temu możemy cieszyć się tym, co jest, co mamy, nie chcieć więcej, bo i po co. 
Posiadanie większej ilości rzeczy nie sprawi, że będziemy czuli się fajnie. Dopóki ja sama nie będę czuła się fajnie ze sobą nic tego nie zmieni - ani stan posiadania, ani tym bardziej drugi człowiek. 
Jest w Polsce takie miasto, które na przestrzeni ostatnich 20 lat odwiedzam najczęściej - tak to Wrocław uważny czytelniku. I choć wydaje mi się, że nieźle już je znam za każdym razem odkrywam je na nowo. Przyjechaliśmy w obchody nowego roku chińskiego - ŚWINI, więc zrozumiałym wyborem był wypad na ramen do Pandy. 


Bardzo spodobał mi się sposób zamawiania. Dostajecie kartę i ołówek, podpisujecie się, wybieracie dania z menu dla ułatwienia można korzystać z książeczki ze zdjęciami i opisami potraw. Kelnerki zbierają zamówienia, chwilę czekacie. Po czym dostajecie jedną z najlepszych misek ramenu jakie kiedykolwiek kosztowaliście.  



To jest moje miejsce numer #2 top of the top

BROWAR STU MOSTÓW przeszłam pół miasta, żeby tam dotrzeć, bo przecież nie będę jechać tramwajami jak mam wolne, będę chodzić, co z tego, że wiało tak, że smarkam do dnia dzisiejszego.
Ale jak już tam dotarłam, wspięłam się na schody z widokiem z antresoli na browar to padłam ze szczęścia nabierając odpowiedniego koloru. Kiedy mi podano moje ukochane piwo WRCLW Tonka Vanilia and Chocolate Bałtic Porter nitro - patrz zdjęcie powyżej (na marginesie z Janinką piłam WRCLW Coffee Imperial Stout NITRO - drugie najlepsze piwo ever) - TRAFIŁAM DO NIEBA I NIC MI JUŻ WIĘCEJ NIE BYŁO POTRZEBA. No dobrze może trochę jedzenia. Jak szalona zamówiłam wątróbkę, której nie jadam z zasady, bo mi się źle kojarzy z dzieciństwa, a tu proszę w połączeniu z gruszką... umarłam z rozkoszy wzdychając z każdym kolejnym kęsem.


To co widzicie obok to kaszanka z OŚMIORNICZKAMI - tak, dobrze widzicie - równie pyszna.
Po takiej strawie mogłam turlać się kolejne 6 km do domu.



PANda Ramen Białoskórnicza 17/18
Browar Stu Mostów Jana Długosza 2 
https://100mostow.pl

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger