Blondynki randka, czyli happy arbuz


 
Poniedziałki bywają różne. Mój był w biegu, bo mam dużo pracy, a do tego jeszcze szkolenie mnie czekało na zakończenie. Nawałnica była, głowa rozbolała, ciśnienie spadło, nawet czekolada nie pomogła, ale w perspektywie była kawa i słodkie nieróbstwo, bo się należy.
 
Są takie powieści, co to człowieka pochłaniają, nie można się oderwać. Ostatnio dawkuję lekturę, czytam mniej, ale tym razem byłam na fali. Nie mogłam się oderwać. Zagięła się czasoprzestrzeń.
Z mojego czytelniczego letargu wyrwał mnie dźwięk telefonu.
Z lekkim "serio, teraz? akurat w tym momencie?"
Ale widząc kto dzwoni długo się nie zastanawiam i odbieram.
Po drugiej stronie pada: dasz się porwać?
jak przystało na kobietę długo nie myśląc odpalam: TAK.
Dobra, za 5 minut jestem u Ciebie.
Tempo w jakim się ubieram nie śniło się fizykom. Prędkość światła to przy mnie pikuś, a czasem jestem w stanie szykować się godzinę, jak chcę zrobić efekt WOW, ale za Chiny się nie przyznam, że tyle spędziłam czasu na upiększaniu.
 
Miejsce przeznaczenia ściśle tajne przez poufne.
Kiedy docieramy okazuje się, że jest zamknięte. Wybuchamy śmiechem, ale nie poddajemy się. Jedziemy przed siebie. Klucząc między alejkami zajeżdżamy pod Mezze.
Zamykają, ale przyjmują jeszcze zamówienie. A ja dostaję od Pani duży pojemnik arbuza, bo naszło mnie na soczystego arbuza. Moje serce się raduje, że takie dobroci mnie spotykają.
Idziemy do pobliskiego parku po drugiej stronie, przecieramy ławeczkę i siadamy na oparciu. Ja pluję pestkami, śmieję się do rozpuku. Urządzamy nocny piknik prawie pod wiszącą skałą, ale lepiej skończymy. Wracając skaczę i tańczę po zebrze, a pan motocyklista uśmiecha się na widok moich pląsów. Koordynację ruchową mam w normie pięciolatka.  
 

 
Zdobyczne pudełko arbuzów



    A teraz gdzie jest haczyk, mhm?

A haczyk jest taki, że mało do szczęścia kobiecie potrzeba. Wystarczy szczypta spontaniczności, odrobina chęci. Tak się zadziało w moim życiu, że powróciłam na rynek. Wypadłam z obiegu i ostatnio mam zadumę, kupę refleksji, co się dzieje? Czyżby świat aż tak bardzo stanął na głowie.

Czy aż tak bardzo odwróciły się role? Mogłabym sypać anegdotami jak z rękawa i może powinnam to uczynić, żeby niektórym w pięty poszło i zaczęli się wstydzić.

Dla świętego spokoju zaczynam wybieram miejsca, żeby mieć poczucie, że nie zaliczę  kolejnej wycieczki krajoznawczej po antykwariatach oraz księgarni. Na marginesie powinnam się cieszyć nabyłam z nudów "Wojny reprodukcyjne". Nie zaciągnie mnie, oznajmiając wprost, do pierwszej lepszej kawiarni i zapyta bezczelnie czy sobie sama zamówię. A wydawał się typem intelektualisty, co to ma coś pod kopułką i zrobił całkiem niezłe wrażenie.
Pan oznajmiający z pewnością Jareda Leto "Przecież i tak na mnie poczekasz?" - Jaredowi bym wybaczyła spóźnienie. Już odpisuję, <a to się zdziwisz>. Zanim zdążę wysłać, odwracając się na pięcie, wpadam na niego i ewakuacja jest niemożliwa. Podczas kolacji zastanawiam się czy ujdę z życiem, ponieważ tak żywo gestykuluje sztućcami, że widzę trajektorię lotu i wbicia noża w moje piękne zielone oczęta. Notoryczne podkreślanie stanu majętności własnej nie polepsza sytuacji. Przerywanie w połowie zdania, pytanie po pięć razy o to samo tylko inaczej nie powoduje, że czuję się lepiej.

Drodzy Panowie - mogę sobie pójść sama do kina, kawiarni, księgarni, buszować w antykwariacie za winylami, kupić kwiaty. Nawet pojechać na wakacje, do innego miasta na wycieczkę, ale skoro już się zgodziłam to nie oczekuję cudawianków, ale minimum inicjatywy, zaangażowania, oznak szacunku.

Poszłabym za Tobą, ale mi się za chłopcami nie chce latać

Gdybyś lubił mnie choć trochę...

To byś się zdobył na wysiłek, bo warto ;-)
A nie trzeba wiele. Jedzenie na wynos, park, arbuz... ;-)

Życzę wszystkim happy arbuzów i nie tracenia ducha...

1 komentarz:

Unknown pisze...

Oj, znam takich, co to z kindersztubą nie są za pan brat. Czasem mam wrażenie, że dobre maniery to archaizm.

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger