Yukka Cafe


Po co ja tu jestem... 
... chyba, żeby zrobić pranie, prozą życie wypełnić... 
oddalić myśli czarne jak smoła
co dalej 
coraz mniej wiem 
coraz mniej mnie
gubię się 

Odwiedziłam dzisiaj Dom Kultury Ursynowa. W trzydziestą piątą rocznicę strajku w Kopalni Wujek oglądałam próbę rekonstrukcji wydarzeń po wprowadzeniu stanu wojennego. 
"Śmierć jak kromka chleba" Kazimierza Kutza. 
Oczywiście zryczałam się jak bóbr. Przytłacza mnie bratobójcza walka. Po dwóch stronach barykady staje polak przeciw polakowi. Nie opuszcza mnie refleksja czy o taką Polskę walczyli? 
A poza tym pozostaje przesłanie o dokonywaniu wyboru. Niezłomności, wierze. Docenianiu tego co mamy, dzięki tym, którzy mieli odwagę sprzeciwić się władzy. 
Historia naszego kraju jest wyjątkowa. Bez zrozumienia jej nie możemy zrozumieć teraźniejszości. Ale... nie możemy też deptać tego o co walczyli. 



W związku z wypadem do kina musiałam zjeść na mieście, istna tragedia. Wyzwanie niemiłosierne, gdzie się wybrać, przecież nie będę gotować, stać przy garach.... Dylemat na miarę egzystencjalnych rozterek. Postanowiłam upiec dwie pieczenia na jednym ogniu. Najpierw zjem, a potem zrobię zakupy, bo lodówka świeci niebieskim światełkiem i  jakaś pustka ją ogarnia. 
Ochota to moja dzielnia. Serce mi skradła i tak już pozostanie. Moje nowe odkrycie to Yukka Cafe przy Pruszkowskiej. Oczywiście chciałam iść na łatwiznę i wybrać chińczyka, ale kobieta potrafi zmienić zdanie szybciej niż facet powie abecadło? 
Przechodziłam tyle razy koło niej, ale teraz mam pewność, że to nie była moja ostatnia wizyta. Początkowo nie było zupy do lunchu, ale czego się nie robi dla urokliwej blondynki, która deklaruje, że poczeka... Modląc się w duchu, żeby nie paść w między czasie. Nawet poświęci się i zje placki najpierw, a potem doprawi zupą... Dopadłam półkę z książkami i nawet nie zauważyłam, kiedy dostałam zupę. Miała być brokułowa, ale byłam tak pochłonięta lekturą, że zorientowałam się dopiero po pierwszym zanurzeniu łychy do buzi, że chyba coś nie tak. To było rozkosznie pyszne. Dawno nie jadłam tak dobrej zupy. Spokojnie mogłabym pochłonąć dwa razy tyle.  Ale świadomość, że czeka mnie jeszcze drugie danie poskromiło moje wilcze zapędy. 


Placki ziemniaczane z sosem warzywnym były talerzem z dwoma solidnymi kawałkami mięsa, warzywami oraz plackami w ilości czterech sztuk. Porcja przerosła moje wyobrażenia. Pamiętam jedne placki w wersji po zbójnicku z pewnej stacji, gdzieś z Polski, były mega, a teraz mam ich odpowiednika na mieście, więc kochani jakby dopadł was głodek to sami wiecie... ;-)


Bardzo kusi mnie przyniesienie bombki, za którą dostaniesz ciasto, bo wyglądały przepysznie... 


A to odsłona kuchenna... cotton balls light mam i ja :-) 
wersja świąteczna 


Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger