z książką bywa jak z randką...



w związku z błogosławieństwem jakim bywa L4 postanowiłam odzyskując odrobinę świadomości dobrać się, po skończeniu 3 części GRY O TRON, do kupki, która w ostatnim czasie w zatrważającym tempie przybierała coraz to kolosalne rozmiary piętrząc się ku górze. na szczycie listy znalazło się GAŁĘZISTE Artura Urbanowicza
(dodam wygrane w konkursie)


moim nieodzownym towarzyszem czytająco tudzież mocno przeszkadzającym jest taka jedna morda moja. efekty możemy podziwiać poniżej.... nie wiem czy proroczo przysypia przy lekturze ze swoim ząbkiem, a raczej tym co jeszcze z niego zostało, na brzegu kartki i nie tylko.




powiem jedno... z powieścią czasem bywa jak z randką... człowiek jest pełen ekscytacji, podniecenia, pełen nadziei i.... czasem się rozczarowuje... nie wiem, co jest nie tak? oczywiście muszę dobrnąć do końca, bo inaczej nie powstanie obiecana recenzja, ale idzie mi to topornie, niemal się zmuszam... :-(
a to już nic dobrego nie wróży. nie pojmuję swoim małym rozumkiem jak to możliwe. jestem zwolennikiem czerpania z tego co nam natura dała, piękna polskiego krajobrazu, kultury, tradycji, legend itd. jak na razie weryfikuję swoją szczątkową wiedzę o Suwalszczyźnie i czasami z lekkim dreszczykiem podchodzę do wyprawy do lasu, który straszy, ale nawet to nie sprawia, że jestem zauroczona treścią... zwalę to na zatkany nos i katar co to stępił mi rozum...


PS. w związku z chorobowym zawieszam działalność włóczykijostwa po mieście i zarządzam zdawanie relacji co tam w trawie piszczy, czyli co czytam obecnie dla zabicia czasu.
dla urozmaicenia sprawy obiecuję psa stanowiącego ilustrację

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger