co mi wpada, a nie wypada









 
czasem wpadam w jakiś ciąg i nie panuję nad tym co się dzieje. a to nowy zielony uczestnik kursu, a to podziwianie swojej precyzji docierania z punktu A do punktu B kiedy zawodzi to i owo. jak daję w kość ekspedientce co to nie umie poszanować klienta, a potem wybieram pizzę, bo za mną chodzi i nie daje spokoju. jak to wybieram taką, która na odległość pozbawia lokal reszty klienteli, bo zapach niesie się niemiłosierny, a ja pochłaniam ją jak niby nic, bo gorgonzola z gruszkami i migdałami to rozkosz... dla mojego wyszukanego podniebienia. zastrzegam sobie aluzje po tym nie zjadłam deseru czekoladowego, a potem kiszonego... ale owocówka co to upija się moim kosztem to już lekka przesada. przynajmniej odkryłam nową włoską na ochocie, bo z nią jakoś nie mogę się rozstać i wrosła w moje serce jak ta mucha namolna w mój kieliszek... takie życie blondynki w miejskiej dżungli:-)




a teraz po obcujemy trochę ze współczesną sztuką, czyli co blondynka jest w stanie wychwycić, a czego człowiek nie widzi... bo pędzi, a ja chodzę...

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger