Uliczna poezja

Śpiewać każdy może
trochę lepiej lub trochę gorzej,
ale nie o to chodzi,
jak kto komu wychodzi.
Czasem człowiek musi,
inaczej się udusi...

... dlatego wychodzi na spacer...
kręci głową nie dowierzając
podziwia miasta uroki
natrafia na poezję
i od razu mu lepiej

zero rymu, ale przecież nie o to chodzi, że mi nie wychodzi :-))))

dzisiaj będzie wywrotowo - odlotowo. zmierzając w kierunku centrum podczas zagorzałej rozmowy o życiu w ostatniej chwili kątem oka zauważyłam tego cudaka. Miasto stało się nośnikiem poezji. Wiem, wiem... odkrycie Ameryki w konserwach... mała zabłysnęłaś... chyba leczysz kaca i nie wiesz co pisać... oczywiście jestem w pełni świadoma tego co czynię. Pamiętam również, że nośnikiem poezji było swego czasu metro :-))) trochę mi brakuje tego akcentu podczas podróży, zwłaszcza teraz kiedy wydłużyłam sobie trasę. Spokojna głowa, nie wychylam nosa zza mojej cegły, która sprawia, że świat rzeczywisty przestaje istnieć, a ja przenoszę się do Barcelony... marzę tam pojechać i poczuć aromat tego magicznego miasta w nozdrzach. Któż wie, marzenia się spełniają, czasem szybciej niż się tego spodziewamy.
Wracając do utraconego wątku przewodniego. Miasto zaskakuje mnie, nie tylko mnie, na każdym kroku. Oprócz często szpecących zacną architekturę reklam tego i owego co to ulepszy nasze życie, od czasu do czasu możemy natrafić na coś wartościowego, a nie tylko jakieś tam mało znaczące bohomazy. Zainspirowana nowym odkryciem postanowiłam w sprzyjających okolicznościach opracować dla was szlak. Zapowiada się fajna zabawa :-) iście detektywistyczna. Jestem na tropie kota mecenasa poezji miejskiej. Strzeżcie się krawężniki, chodniki, bruku, ściany... nadchodzę...
Powiało grozą, ale mam szampański humor :-)))

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger