3City w pigułce

Jedno dobrze zadane pytanie zasadza się w nas i nie daje spokoju, dopóki nie znajdziemy odpowiedzi. 

Czego Ci brakuje do szczęści? 


 Los bywa przewrotny. W tym roku miałam pod górkę ze swoimi planami. W pewnym momencie postanowiłam przestać się z tym siłować. Dobra, zobacz, gdzie cię to zaprowadzi. Wreszcie zasiadłam dupskiem na plaży i miałam czas pomyśleć o życiu, o tym, gdzie chciałam iść, co wydarzyło się po drodze i dokąd zmierzam. Patrząc wstecz miałam różne pomysły, które krystalizowały się pod wpływem wydarzeń i stawały się częścią mojego planu. Po drodze, tak jakoś przypadkiem, wszystko potoczyło się całkiem inaczej niż planowałam. Jak na to patrzę z boku to cieszę się, że jestem tu, gdzie jestem, ponieważ lubię to miejsce i pewnie nie bez powodu jestem właśnie tu, gdzie jestem. Nie zmienia to faktu, że jestem ciekawa, gdzie mnie to dalej zaprowadzi, bo to nie koniec. 



















Zdradzę wam mały sekret. Są takie momenty, że nie lubię podróżować sama, bo zastanawiam się, co ja do cholery będę robić. Umrę z nudów, a chwilę później okazuje się, że mogę robić, co mi się żywnie spodoba, nie mam żadnych ograniczeń. Chyba, że te we własnej głowie.  I spędzam czas tak jak mnie się najbardziej podoba i robię to, co sprawia, że jestem szczęśliwa. 

Mój trójmiejski przepis na szczęście ma kilka składników: jedzenie, (wiadomo, chociaż buble zdarzają się nawet mnie), odpoczynek (po to człowiek wyjeżdża), sztuka i dobra zabawa. 

Sztuka to przede wszystkim ZASPA, którą uwielbiam - osiedle z unikatową kolekcją graffiti artystów
z całego świata, które można zwiedzać z przewodnikiem za darmo lub samemu. W ogóle w Trójmieście znajdziecie mnóstwo graffiti. To sama frajda chodzić na spacery i ich wypatrywać. 





 Nie miała baba pomysłu na jedzenie to znalazła MANDU. Widząc ilość gości byłam pełna nadziei, która bywa jednak zgubna. Zdecydowałam się na Biryani, z ręką na sercu, to była jedna z tańszych opcji w menu, którego ceny były mocno wyśrubowane, bardziej niż w stolicy. Już nie miałam siły szukać innego miejsca w tej pustyni restauracyjnej. Wspomnę o doborze dań w karcie od sasa do lasa, restauracja indyjska, a serwowała też dania kuchni chińskiej i tajskiej. Czemu, grzecznie się pytam. Miszmasz totalny. Proporcja ryżu basmati do mięsa była przegięciem. Nie mówiąc już o bukiecie warzyw, który składał się z kilku plasterków marchewki i jednej niepełnej różdżki brokułu, ledwo zauważalnego w tej zalewie ryżu. Ogólnie porażka. 


Sopot 1965 tam wszystko się zaczęło, więc sami rozumiecie
Komeda i ja w Sopocie... inaczej być nie mogło.
Tak mnie wzięło, a los okazał się łaskawy, że nawet koncert jazzowy zaliczyłam, więc jestem ukontentowana.  
 Z premedytacją czytałam na raty. Jak skończyłam w pociągu, uderzyło mnie ponure, jak tu dalej żyć. 
Piasek między kartkami pozostał. 


Nie tylko jedzeniem, dobrą literaturą i koncertami człowiek żyje. Ja czasem mam w sobie coś takiego, że mnie ciągnie do lasu. Od dziecka po lasach chodziłam, więc znalazłam sobie taki z PACHOŁKIEM, gdzie panoramę podziwiać można, a potem w ten las ruszyłam, żeby myśli zbierać dalej, niczym grzyby po deszczu. 
Zresztą grzybów nigdy nie lubiłam. 



Ową wieżę widokową zwaną PACHOŁKIEM znajdziecie w Oliwie. Niedaleko archikatedry, gdzie warto wybrać się na koncert muzyki organowej. 



Mam słabość do industrialnej przestrzeni, a ta stoczniowa to już w ogóle jakoś na mnie działa dziwnie, więc jak tylko znalazłam 100cznię i jej zakątek kulinarno- artystyczny to przepadłam. Do tego na Elektryków odbywa się Octopus Film Festiwal dla mnie jak zebranie wszystkiego, co dobre w jednym miejscu. 



MORZE PASTA - wybierasz gotowca lub sam komponujesz swój zestaw pasty i dodatków. Zdecydowałam się na klopsiki, młody szpinak, sos śmietankowy i mozzarellę. Fajnie podane, szybko, dobrze smakuje i miła obsługa. Makaron pappardelle mógłby być bardziej al dente. Mam też zastrzeżenia do wielkości klopsików. Mogłyby być ciut większe. Jednak rozmiar czasem ma znaczenie.  




Śniadanie mistrzów serwuje Billy's które znajdujące się w Forum Gdańsk.
Zamawiasz kawę, a w cenie masz śniadania do wyboru. Zaskoczyło mnie wiaderko popcornu jako aperitif serwowany przed kawą, którego nawet nie ruszyłam. Za to śniadanie na wypasie, ledwo skubnęłam kilka frytek po takich grzankach. 




Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger