powinnam...




Tym razem nie będzie o jedzeniu z prostego powodu, kiedy to czytacie mamy święta. W tym roku święta zbiegają się z urodzinami Blondynki. 31 marca Agnieszka nad talerzem sławnych pierogów ze szpinakiem w równie sławnym barze mlecznym stwierdziła między kolejnymi gryzami powinnaś prowadzić bloga. Od tego wszystko się zaczęło. 

Przez chwilę skupmy się na słowie POWINNAŚ. W tym przypadku był to zaczyn do czegoś dobrego w moim życiu, ale jak przyjrzycie się swojemu życiu dokładniej takich powinnaś jest znacznie więcej. Ja od lat je słyszę. 
Jak się postaram to mam całą listę, co powinnam... 
- mieć normalną i lepiej płatną pracę, bo przecież kasa jest ważna, a moja praca nie zalicza się do normalnej ani dobrze płatnej czym chyba wkurzam ludzi ;-) 
jak masz już pracę to nie zapomnij, że powinnaś zrobić karierę i mieć ambicje większe niż zielony groszek. 
- mieć swoje mieszkanie z kredytem na 30 lat, przy tak kiepskiej pracy nie mam, co liczyć na zdolność kredytową ;-) 
- samochód na wypasie, też na kredyt, bo tego na wypasie inaczej nie da się posiąść, chociaż znam pewien sposób, ale to nie dla mnie ;-) 
Schody zaczynają się przy powinnaś mieć faceta. Jak już pojawiła się miłość mojego życia, zaczęło być pod górkę - powinniście się zaręczyć, powinnaś zacząć myśleć o ślubie i hucznym weselu. Powinnaś gotować, bo trzeba im gotować...  w ogóle miejsce kobiety jest w kuchni, jakby ktoś zapomniał. Do tego brakowało tylko... a nie czekajcie też było... powinnaś mieć dziecko, bo jesteś kobietą. Zegar tyka, latka lecą... 
Jak mówiłam coś innego w odpowiedzi słyszałam, że nie wiesz, co mówisz, jak urodzisz sama się przekonasz, przecież o to chodzi w życiu każdej kobiety. 
Każdej... serio? A co z tymi, które nie chcą lub nie mogą mieć dzieci? 
Wtedy przestają być kobietami? 

Do tej pory pamiętam jak pewnego dnia coś we mnie pękło - zamknęłam się w łazience, usiadłam na brzegu wanny i nie wytrzymałam, ryczałam jak głupia i nie mogłam przestać. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, ale dobiło mnie, że moje życie nie wygląda tak jak powinno - zwłaszcza w oczach innych. Nie spełniało oczekiwań innych, a o swoich już nie wspomnę, bo już nie wiedziałam, co jest innych, a co moje. Skoro w kółko powtarzają to samo to znaczy, że oni mają rację, a ty nie, nieprawdaż? 

Żeby było weselej w między czasie dostałam się na studia doktoranckie, które dołożyły solidną dawkę kolejnych, co to ja nie powinnam - np. poświęcić się temu, zapominając o swoim dotychczasowym życiu. Później było jeszcze lepiej. Straciłam dotychczasową pracę, nie mogłam znaleźć zatrudnienia w zawodzie i kompletnie się pogubiłam. Końcówka 2013 roku okazała się totalnym życiowym zakrętem, jakbym jechała rozpędzonym ferrari i wypadła z ostrego zakrętu. Czytając Jedź, módl się i kochaj śmiałam się jak Gilbert leży na podłodze w łazience i przeżywa coś na wskroś podobnego. Ona spakowała manatki wyjechała do słonecznej Italy, potem Indii, a na końcu na Bali, gdzie znalazła miłość i jeszcze zarobiła krocie na swojej powieści. U mnie było przyziemnie - zatęskniłam za wanną.  
To chyba powinno inaczej wyglądać?

Zwrot akcji następuje w mikołajki, idę na rozmowę o pracę, po której mam dobre przeczucia, ale nie nastawiam się na nic, bo już to przerabiałam. Padał śnieg, a ja drepcząc w miejscu w sali konferencyjnej dostaję telefon z informacją, że chcą, żebym od stycznia zaczęła. Jedyne słowo jakie byłam w stanie z siebie wydusić i powtarzać w kółko jak mantrę było "O mój Boże". 
Wyobraźcie sobie reakcję mojego rozmówcy. Beka stulecia. 

Mimo tego, że życie przygotowało dla mnie dużą zmianę, która przywiodła mnie do miejsca w którym jestem, nadal miałam swojego nieodzownego towarzysza powinnam. Były momenty, kiedy stawiałam się i podświadomie nie słuchałam tego, że nie powinnam np. jechać sama na wakacje, bo nie uchodzi. Harda byłam i zwiedziłam pół Europy. Poszłam na zajęcia poświęcając ostatnie wolne chwile, dzięki czemu przypomniałam sobie czego brakuje mi w życiu, chociaż słyszałam, że powinnam sobie odpuścić, zająć się czymś poważnym. To samo dotyczyło pisania bloga - chodzisz po knajpach, cykasz zdjęcia i piszesz.  Ogarnij się kobieto, ile ty masz lat! 
Nie ważne, że stanowiło to namiastkę mojego marzenia o pisaniu... 


Zdradzę wam wielką tajemnicę... 
Jeśli coś powinnam to tylko być SZCZĘŚLIWA. 
w życiu chodzi o wybory, 
nasze wybory, 
to nie inni będą mierzyć się z ich konsekwencjami, ale my. 

Jestem szczęśliwa, że dwa lata temu nie przestraszyłam się i nie wycofałam z wyjazdu i tak zaczęłam jeździć dalej niż mój wzrok sięga, jestem krótkowidzem. Dzięki temu poznaję fajnych ludzi. Ale też mam poczucie, że to krok do tego, żebym przygotowała się i odważyła na dalsze eskapady. Spełnić swoje marzenie o przejechaniu Stanów niczym Steinbeck albo być w drodze jak Kerouac, zwiedzić Nowy York śladami Patty. Jeszcze lepiej stanąć na murze chińskim, uczestniczyć w ceremonii picia herbaty w Japonii, kupić sobie kimono, pomalować twarz jak gejsza i wreszcie stwierdzić, że ktoś ma tak małe stopy jak ja. Podpatrywać mistrzów chińskiej porcelany, zobaczyć Wietnam, poczuć piasek na Bali, pogłaskać żółwie na Galapagos... wspiąć się na piramidę Inków, klaskać z radości na widok wombata, wrócić do Portugalii i osiąść tam na starość.  



Lubię to zdjęcie z kilku powodów. po pierwsze jest zrobione we Wrocławiu w mieście z którym mam jakąś chemię. Pierwsza wyprawa 1999, teraz tak często jak się da.  

2014 siedzę na plaży w Jelitkowie, bawię się piaskiem i jednocześnie nabawiam się udaru słonecznego, rozmawiam z kumpelą, gdzie byśmy chciały mieszkać. Bez zastanowienia rzucam, że jak rozkręci się moja kariera naukowa, tak dobrze widzicie - chciałam być PROFESOREM, takie szalone pomysły chodziły mi po głowie kilka lat wstecz, to tylko Wrocław lub Gdańsk. 

Jak potrzebuję oderwać się, poukładać sobie w głowie to wybieram właśnie te kierunki. Ostatnio częściej pada na Dolny Śląsk... bo mam tam przyjaciół, ale może na morze jeszcze przyjdzie czas.

Poza tym lubię to zdjęcie z jeszcze jednego powodu. Gdybym usłuchała tego, że w moim wieku nie powinnam mieć warkoczyków, bo nie wypada...  sami rozumiecie ;-) 

Chcę wam powiedzieć, że warto słuchać siebie, a nie tego co powinniśmy w mniemaniu innych. Tego wam życzę nie tylko podczas świąt, ale w ogóle w życiu, żebyście o tym nie zapominali i znaleźli spokój i radość z życia. 


PS. a teraz niespodzianka -
5 lat temu Agnieszka wypowiedziała sakramentalne POWINNAŚ ZAŁOŻYĆ BLOGA.
Z okazji urodzin Blondynki szykuję kilka niespodzianek 

#1. nowe logo
#2. pracujemy nad zmianami na Blondynie ;-) urodziny to dobry pretekst :-D  
#3. konkurs urodzinowy z nagrodami:  

                                            "Gdzie chciałbyś zabrać Blondynkę z Warszawy na obiad"

napisz recenzję miejsca do którego chciałbyś mnie zabrać na obiad i uzasadnij swój wybór. 
Pięć najlepszych opisów dostanie nagrody. Główna nagroda to obiad ze mną w opisanym miejscu.

piszcie na talk2marta@gmail.com
na wasze recenzje czekam do 14.04.2018

1 komentarz:

Dorota pisze...

Moje mieszkanie �� Adres znasz. Właśnie w tym miejscu możemy pogadać o niczym i o wszystkim (jak zawsze).

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger