U! LalKa



Mówiłeś włosy masz jak kasztany i kasztanowy masz oczu blask
i tak nam dobrze było,
 wśród złotych liści, wiatru i gwiazd... 

jesień, jak ja lubię jesień
za tą soczystą paletę barw, ostatnie promienie słońca.

Miał być Manekin, po cichu na niego liczyłam, bo sezon jesienny oznacza CIASTO CZEKOLADOWE moje ulubione, ale ludzki sznurek nas skutecznie zniechęcił.
Teraz wyobraźcie sobie taką sytuację. Staję pod kolumnadą i dumam zachodząc w głowę, gdzie tu iść. Ja, pisząca o knajpach, do której dzwonią po porady - MAM PUSTKĘ W GŁOWIE. 
Nagle słyszę charakterystyczne pyknięcie, jakby o moją głowę uderzyła mała czerwona piłeczka, jak u Pomysłowego Dobromira. Chciało się krzyczeć Eureka!!! ale jakoś nie wypadało na środku placu.  

Tak o to zawędrowałyśmy do LALKI - naleśnikarni, ponoć najlepszej na mieście. 



Szprycer (Spritzer) wino z wodą sodową, truskawką, borówką, cytryną oraz limonką - robi wrażenie nie powiem, ale jak dla mnie wino było zbyt wytrawne lub proporcje wina do wody za duże i czuć było wytrawność wina, a ja ostatnio niczym piesek francuski wolę mniej wytrawne lub najlepiej słodkie. Jednakowoż pięknie podane, więc skonsumowane. Można powiedzieć, że wytrawność wina wpisała się idealnie w tok naszej rozmowy. Niby z każdym kolejnym łykiem minimalnie się zmniejszała, ale cierpkość pozostała do końca i to nie za sprawą rozmówcy, ale poruszanych tematów. Wszystko w życiu ma swój początek i koniec. Jakieś sześć lat temu przekroczyłam po raz drugi próg swojej uczelni z pewnymi obawami, ale też nadzieją i ciekawością, co przyniesie los. Agnieszka była pierwszą osobą, którą poznałam i to ona namówiła mnie do pisania bloga, za co jestem jej wdzięczna. A teraz siedzę z nią, sączę Spritzera łowiąc nieudolnie owoce. Po chwili wykminiam, że można zastosować trik z dwoma słomkami i mam radość jak trzylatek, że wpadłam na coś tak genialnego. Podejmowanie decyzji nie jest proste, wymaga odwagi. Przyznanie, że coś nam nie wyszło jest stawieniem czoła nie tylko reakcji ludzi, którzy od lat słyszeli, co robię zamiast żyć, jak normalny człowiek, ale przede wszystkim zmierzeniem się ze sobą. Jak ja będę się postrzegać, kiedy odpuszczę? Myślę, że decyzję podjęłam już jakiś czas temu. Nie chcę gdybać co by było gdyby. Choć czasem nie rozumiem, nadal uważam, że wszystko, co nas spotyka jest po coś.

Tak o to, po raz kolejny z Agnieszką zakiełkował pomysł. Od jakiegoś czasu to do mnie wraca. Jeśli zmienię perspektywę może zmienić się wszystko. A co najważniejsze może się udać. 

Wracając do tematu przewodniego. Nie kojarzę lokalu serwującego szprycer, więc plus dla nich za kreatywność. Dodam, że reszta napojów jest na tyle droga, że to się opłaca najbardziej ;-) 
Nie wiem, dlaczego w stolicy nie ma w lokalach zwyczaju serwowania karafki wody za 1 zł. serio - szło by jak woda ;-) 



Przyznaję zabili mi ćwieka - BURGER NALEŚNIKOWY - na cieście buraczanym z mięsem w środku i warzywami. Wygląda tak dobrze, jak smakuje. Ceny za naleśniki są przyzwoite.i porównywalne do tych w Manekinie, więc na każdą kieszeń. W ogóle menu jest bardzo podobne. Z tą różnicą, że tu trafiamy na burgery w różnych wariantach smakowych. Dla tego warto odwiedzić ten lokal. 





Ogólnie lokal jest bardzo przestronny, klimatyczny - człowiek dobrze się tutaj czuje, co jest dużą zaletą. Jedzenie jest na dobrym poziomie.  Na pewno warto wpaść na burgerowe naleśniki, bo to jest fenomen na skalę stolicy, jak nie kraju ;-) Obsługa jest sympatyczna, chociaż zabiegana i czasem miałam trudności z nawiązaniem kontaktu wzrokowego, ale ogólnie jest to miejsce godne uwagi. Lalka cieszy się sporym zainteresowaniem, jeszcze nie ma kolejek, więc póki, co można się tam umawiać na spotkanie rodzinne, jest kącik dla najmłodszych, jak również spotkania towarzyskie i randki.  






Mała zagadka - gdzie można na mieście zobaczyć taką panoramę miasta? 


Lalka
opisana mieści się na Marszałkowskiej 27/35, ale jest też na Freta

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger