Projekt "W drodze PL", czyli jak uszczęśliwić jedną blondynkę


Z pierwszym wspólnym wyjazdem jest jak z randką - ekscytacja, niepewność, lęk... ale warto próbować, bo nigdy nie wiadomo czym może to się skończyć. Po takiej "randce" jak ta człowiek ma ochotę na jeszcze. Wchodzi w fazę zauroczenia i nie może się doczekać kolejnego razu. Do tej pory Gdynię omijałam szerokim łukiem, bo jakoś bliżej mi było do Gdańska. 



Blond gwiazda na tle prac Marty Frej, którą uwielbiam za ciętą ripostę i trafione w punkt komentarze polskiej rzeczywistości. To tak jakby ktoś ubrał w słowa moje myśli i połączył je z obrazem. Oczywiście trafiliśmy do Jedź, pij, tańcz przez PRZYPADEK :-) oczywiście grzaniec był przez przypadek mega pyszny i uderzający do głowę :-) 



Maraton z pizzą  - jednak carbonara na cieście to nie to, ale z kurczakiem, szpinakiem już nieźle... chociaż jak człowiek głodny to czas oczekiwania wydaje się niezmiernie ciągnący jak ser na jednej z nich i zje wszystko co mu podadzą ;-) Ogólne wrażenie pozytywne - niezłe jedzenie, pyszne grzane wino, fajna muzyka w tle. 


Pamiętajcie: uroda, konstytucja i doktorat  jest względna:-) 


To jedno z moich ulubionych zdjęć - co młodzi gniewni robią czekając na pizzę? To już nieodłączny element ludzkich spotkań... Chociaż pamiętam czasy, kiedy... ;-D 



uwielbiam gry planszowe, karciane... zwłaszcza Bykładankę w którą nie mam sobie równych i doprowadzam tym co poniektórych do szewskiej pasji :-) za to w Dixit zazwyczaj przegrywam, bo zamiast słuchać intuicji zmieniam w ostatniej chwili zdanie i wychodzę na tym jak Zabłocki na mydle, ale mam przynajmniej niezły ubaw, a to liczy się najbardziej. 


Najpiękniejsza sprawa o której marzy każda kobieta: wpuścić dwóch mężczyzn do kuchni i dać im wolną rękę :-) radość ze wspólnego posiłku bezcenna. 


Czy wiedzieliście, że w Sopocie jest skansen archeologiczny? Ja też nie :-) A polska jesień jest najpiękniejsza :-) nawet jak w listopadzie to tu, to tam zalega śnieg :-) 




Małe przyjemności napędzają człowieka do życia. Spacer po plaży, na której zalega warstwa śniegu, działa na mnie kojąco. Reguluję się z szumem fal, ogarnia mnie spokój i poczucie, że odchodzą wszelkie zmartwienia. Jestem spokojniejsza. Czuję, że będzie dobrze, wszystko się ułoży. A przy okazji mogę nawdychać się jodu, powygłupiać przy brzegu z bliskimi... czego więcej chcieć od życia :-)



Gdańsk nocą, a w nim double para i szaleństwo do rana... 
cd. nastąpi ;-) 


Jedz, pij, tańcz
Jana Pawła 
Gdynia 

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger