Made in China

Jak przystało na rodowitego Europejczyka uwielbiam zajadać smakołyki rodem z kuchni świata mijając szerokim łukiem rodzime potrawy, chyba, że w wydaniu mamusi. Ostatnio korzystając z pięknej sierpniowej aury w towarzystwie przyjaciela wybrałam się w zakamarki stolicy, które rzadko odwiedzam. W taki oto sposób trafiłam do uroczej knajpki HAMI Człuchowska 68 / Rozłogi/. Prezentowana powyżej MAŁA porcja zaspokoiła takiego łakomczucha jak ja :-) Biorąc pod uwagę ceny i urzekającą obsługę śmiało możecie się tam udać.
Moim faworytem jest bar Van Binh na Banacha 1, gdzie mimo kolejek, bliska lokalizacja z kampusem Ochota oraz szpitalem, warto skosztować serwowanych tam specyfików. Za 10 zł. można zaspokoić małego głoda. Nie zrażałabym się wystrojem - przychodzimy tam dla doznań smakowych, a nie estetycznych.
Kinomanów powinien zainteresować kolejny punkt na mojej azjatyckiej liście. DUDU-  Marszałkowska 107- knajpka idealna na poimprezowego kaca, duże porcje, polecam dania z makaronem sojowym. Gratkę stanowi możliwość poczucia klimatu rodem z "Drogówki" Smarzowskiego.

1 komentarz:

Unknown pisze...

Dla mnie bezapelacyjnym numerem jeden jest Bar Co Tu, ul Nowy Świat 26/28 (w pawilonach za kamienicami). Kuchnia chińska i wietnamska jest tam obłędna:). Oczywiście jeśli chodzi o kuchnię tajską to Sunanta na Kruczej 16/22, ale tam koszt dań jest dużo, dużo wyższy. Pozdrawiam P

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger