Blondynka w Zaspie

Blondynka w Zaspie

 
Pokochałam Gdańsk za Zaspę - osiedle stało się żywą galerią malarstwa monumentalnego, coś pięknego. Ekspozycja składa się z 59 murali oraz 19 aranżacji wejść do klatek. Nie dałam rady zobaczyć wszystkich, a może to było taktyczna zagrywka, żebym miała na następną eskapadę po Gdańsku.
Pierwsze murale powstały w 1997 roku w ramach obchodów tysiąclecia Gdańska, a ostatnie w 2015.
Podmiotami odpowiadającymi za to cudo są: Festiwal Monumental Art, Gdańska Szkoła Muralu, Lokalni Przewodnicy i Przewodniczki.  

 
Osiedle można zwiedzać z przewodnikiem (szczegóły na stronie - link poniżej), samemu z mapką lub z pomocą aplikacji, którą oczywiście zdolna blondynka próbowała ściągnąć i wykorzystać, ale jak to ja skończyło się na samowolce od bloku do bloku ;-)
 
 

    Ten projekt mnie zachwycił - autorami są uczestnicy Gdańskiej Szkoły Muralu ;-) fantastyczne zagospodarowanie przestrzeni.



 
Perełka ;-)
 

 


Piękno można dostrzec nie tylko na ścianach miasta, ale również w bardzo niepozornym miejscu.
    Wiedzie do niego wąska wyłożona kostką ścieżka. Ta niepozorna budowla skrywa w sobie kolekcję zabytkowych samochodów - twz. północną kolekcję Gdyńskiego Muzeum Motoryzacji.

http://gmm.gdynia.pl/      Gdynia Chylonia


   Cudeńka olśniewają, łamią serce...


   Buick Deluxe taki sam miał Al Capone ;-) miał facet dobry gust.


   Miłością do motocykli, zaraził mnie ojczulek, za co jestem mu wdzięczna. Chociaż skomplikowało mi to trochę życie uczuciowe, jak byłam młodsza. Wzdychałam tylko do chłopców, co to mieli maszynę, żeby móc poczuć wolność i wiatr we włosach.


   W muzeum możemy podziwiać tylko część kolekcji, ponieważ właściciele nie dysponują odpowiednią powierzchnią, żeby móc udostępnić zwiedzającym wszystkie modele. Wielka szkoda. Taka kolekcja jest unikatowa i przyciąga turystów nawet w poza sezonem.

 
To, co każda kobieta pragnie usłyszeć od mężczyzny.
Piękna kobieta potrzebuje odpowiedniej oprawy.
Idealnie pasujemy do siebie
Bentley MK6 z 1950 roku.
 
 

    Udałam się w dalszą podróż. Gdynia Orłowo i spacerkiem plażą do Sopotu ;-)


 
Z Zaspą mogła konkurować tylko Gdynia.
W ramach festiwalu Traffic Designe powstają nie tylko murale.
Festiwal był początkiem działalności Stowarzyszenia o takiej samej nazwie, której głównym celem jest poprawa estetyki przestrzeni publicznej.  
 
 
Ten mural skradł mi serce













 
Moda na piękne szyldy powraca. Oko cieszą poniektóre.

 
 
Nie chcąc wypaść z konwencji opowiem wam dygresyjkę, jak to blondynka zgłodniała w mądrym telefonie znalazła top fajne knajpki i zdecydowała się na kuchnię wileńską.
Jak na blondynkę przystało wysiadłam przystanek wcześniej niż powinnam. Ale przecież, co to dla mnie - przejdę się po przemierzeniu tylu kilometrów jeszcze kawałek, toż to pestka. Tak szłam i szłam aż przeszłam koło witryny restauracji. Widzę prawie pełne, nie ma kolejki. Wygooglowałam, co to. Stanęłam na zakręcie i dumałam. Ale stwierdziłam no niech będzie skoro już ją znalazłam może to znak - przeznaczenie?
Poza tym pierogi serwują, warto sprawdzić.


   I tutaj zaczyna się przygoda. Zamiast wejść od razu mój nos mnie lekko zawiódł albo rozum walczył o konsekwencję i wybór kuchni wileńskiej.  Okazało się, że mam kolejeczkę przed sobą oczekujących, bo stolików nie ma... Stoję i czekam wzdychając. Parka do mnie, że lepiej iść się zapisać.
- Zapisać??? Ale jak to?
Okazało się, że trzeba złapać kelnerkę za fartuszek i wpisać się na listę, bo stanie w kolejce niczego nie gwarantuje??? Co poradzili uczyniłam. Zaczęło się oczekiwanie. Jedna para wymiękła. A ja zadzior jeden postanowiłam tym bardziej sprawdzić miejsce skoro takie zabiegi, kolejki, tłumy... Myślałam, że natrafiłam na żyłę złota jedzeniową, którą będę wychwalać po niebiosa. Oczami wyobraźni widziałam moje rozanielenie podczas konsumpcji...
 
Jak już dostałam stolik przy oknie - po konsultacji zamówiłam grzecznie Mandu - 12 sztuk pierożków, bo jak firmowe to muszą być na wypasie, a ja od tego czekania to nawet o głodzie zapomniałam. Pani poradziła zupę, bo czas oczekiwania to 45-60 minut.
Krew ze mnie odpłynęła. Zamówiłam lemoniadę. Obawiałam się zamawiania piwa na pusty żołądek. Sączyłam namiętnie lemoniadę, która po lawendowej rewolucji wydała się jakaś miałka. Z nudów przysłuchiwałam się rozmową toczącym się przy sąsiadujących stolikach, ale ile można. Żałowałam, że nie mam ze sobą książki, bo zdana byłam na własne towarzystwo. Co blondynka zrobiłaby bez Honoru? Nie umiliłaby sobie umierania z nudów ;-)

 
Powtarzam!!!!! 12 SZTUK PIEROŻKÓW!!!!!
Zjadłam, ale cała ta aranżacja wokół tego nie była tego warta ;-)
Może jednak rozum miał rację wykłócając się ze mną o kuchnię wileńską ;-)
Pierożki, które doprowadziły mnie do euforycznego stanu uniesienia nadal są w stolicy w Pełnej Parze - nikt ich nie zdetronizuje ;-)







Wybierała się Blondynka za morze vol.2

Wybierała się Blondynka za morze vol.2



 Chciałam, żeby ten wyjazd był inny niż poprzednie. Jak człowiek jedzie nad morze w lato to większość swojego czasu spędza na plażingu, clubbingu i temu podobnych rozrywkach. W zimę trzeba pogłówkować, bo przecież ile można chodzić po plaży robiąc kilometry.

Dla mnie miasto to przestrzeń. Ostatnio uświadomiłam sobie, że lubię poznawać miasto nie tylko po odhaczaniu zabytków z listy "do zobaczenia", ale powłóczyć się w najlepsze, bez planu. Co w moim przypadku może skutkować sprzeczaniem się z nawigacją i zgubieniem w Dolinie Jaśkowej, bo ubzdurałam sobie, że znaki mnie dobrze poprowadzą, a zamek chcę zobaczyć. A zaczepiani ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę, która pyta o coś co nie istnieje. Ale na mapie jest!!!

Wracając do miejskiej przestrzeni. Miasto = urbanistyczne rozwiązania, architektoniczne cudaki z jakich Polska słynie. Piękny polski koloryt. Tu wam pokażę tylko urywek streetartu i murali, których namiętnie poszukiwałam.


Z mojego punktu widzenia miasto piwem płynie, a jeśli chodzi o Trójmiasto to jest tutaj kilka obowiązkowych punktów na piwnym szlaku. Ja trafiłam do Pułapki i miałam radochę sącząc stouta ;-) bo byłam jedyną kobietą w lokalu ;-)


  Czasami, jak jestem w nowym miejscu zaczepiam mieszkańców i pytam, gdzie można dobrze zjeść. W Barcelonie nie pomogło, za to w Malborku, a i owszem. Będę polecać gorąco każdemu głodnemu zajrzenie, po zwiedzaniu krzyżackiego zamczyska, do Przystanku Patrzałkowie. Skusiłam się na lekko pikantną wersję placka zbójnickiego z LAWENDOWĄ lemoniadą, która jest cudna. Jak na mój gust nigdzie nie podawana, więc unikatowa ;-) i warta wyprawy nawet na drugi koniec Polski ;-) A blondynka wie, co mówi ;-)
 
 
 
Czasem gubimy drogę, którą idziemy...
Ale zawsze znajdzie się jakaś dobra dusza, która wskaże nam drogę.
 
 
Nie będę ukrywać, że jestem zauroczona zamkiem. Uwielbiam budowle z tego okresu.  


   Szukajcie, a będzie wam dane znaleźć
   Znalazłam swoich rycerzy ;-)

 
Unikatowe zdjęcie Blondynka z kijem;-)
a w tle piękny dziedziniec


    Kto śledzi mnie na insta - zdjęcie już zna, a kto nie ten gapa.
    "Korona śniegu i lodu" Elżbiety Cherezińskiej polecam zwłaszcza miłośnikom "Gry o tron".
    Powieść porywa, nie można się od niej oderwać. Zanurzenie się w piastowskich intrygach, ludzie  
    Starej Krwi, zwierzęta schodzące z herbów rodowych, magia i walka o tron... czegóż chcieć
    więcej?


 
 
Komnata narad... kocham gotyckie sklepienia.


                                   Moje uwielbienie do pięknej brzydoty maszkaronów


    Rzeźba modlącego się Jezusa ma w sobie coś magnetycznego. Nie mogłam się od niej oderwać oczu.





Wybierała się Blondynka za morze...

Wybierała się Blondynka za morze...

 Pewna Blondynka, jak na kobietę przystało, bywa czasem szalona. Pod wpływem impulsu jest
w stanie podjąć decyzję i potem dąży do niej prawie po trupach - uśmiercanych humanitarnie.  Mówią, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wyjazd nad morze w zimę, jak się okazało nie był jakimś innowacyjnym odkryciem patrząc na ilość turystów przechadzających się plażą, ale zawsze to zrobione kilometry, dotlenienie, którego skutki odczuwam nadal wypluwając sobie płuca przy każdej okazji. Warszawce zachciało się morza, to ma. Mogła przecież na jakieś Malediwy polecieć, to niech teraz nie narzeka, tylko chwali się, co w morskiej trawie piszczy.



Pierwsze, co zrobiłam to zostawiłam bagaż i poczłapałam na plażę przedzierając się przez las aż doszłam do tabliczki z groźnym WSTĘP ZABRONIONY przed bunkrem... grzecznie go ominęłam i ruszyłam przed siebie wiedziona bryzą morską i skrzekiem meworów ;-)
 
 I tak moim oczętom ukazała się pusta plaża z garstką ludzików inhalujących się i wystawiających swoje buzie w kierunku słońca. Serce me radowało się niezmiernie, szum morza to melodia dla mej skołatanej warszawskiej duszy. Zanim się obejrzałam zrobiłam 16km :-)

 
Jak byłam dzieckiem rodzice spontanicznie zapakowali do samochodu cały dobytek i wyruszyli ze znajomymi nad morze, żeby dzieci miały fun. W drodze powrotnej moja rodzicielka wpadła na szalony pomysł. W Gdańsku jest piękna katedra, a w niej sławne na całą Polskę organy. Jedziemy! -  zarządziła, więc papko wiele nie myśląc, zakręcił i pojechaliśmy.
Niestety wtedy kościół był zamknięty.
 
W XXI wieku blondynka pogadała z wujkiem Google. Znalazła www.archikatedrawoliwie.pl sprawdziła o której godzinie jest koncert organów i zaplanowała wypad ;-)


   A teraz dygresyjka.

 Blondynka w związku z tym, że w planach ma kilka podróży postanowiła wyposażyć się w SELFIE STICK. Zrobiłam wywiad środowiskowy. Pochodziłam od sklepu do sklepu. Dzień przed wyjazdem zakupuję pełna szczęścia i w domu okazuje się, że kabelek do ładowania kija ma zepsutą końcówkę, a nie mam już czasu na zwrot. Na miejscu okazuje się, że nadaję się na testera - zawsze zaopatrzę się w sprzęt z defektem ;-) Zakupiony kij jest wyposażony w łącze bluetooth, super. Oczywiście mój ducha winny kochany Honor nie łączy się z nim, mimo miliona prób.
Ale blondynka nie byłaby sobą, gdyby nie opatentowała sposobu. Mój kochany telefon jest wyposażony w samowyzwalacz dzięki czemu mam zdjęcia, ale kijek wraca do sklepu. Poszukam takiego z kabelkiem ;-)



 W Gdańsku bywałam już wielokrotnie. Dlatego wiedziałam, że spokojnie na pierwszy obiad mogę wybrać się do NALEŚNIKOWA, gdzie serwują naleśniki w różnej postaci do koloru do wyboru. Lubię takie pewniaki ;-) Ale resztę dni spędzałam na poszukiwaniu w ciemno czego efekty bywają przeróżne. Ryzyko zawodowe.




    Gdynia Orłowo


 Szczęśliwa blondynka w swoim lokum - tak, dobre widzicie - mieszkałam w STODOLE murowanej  i w dodatku zabytkowej, ale z ciepłą wodą, ogrzewaniem, kuchnią do dyspozycji.
 Pierwszy raz wybrałam Stogi za miejsce przeznaczenia i jestem zadowolona z wyboru. Warto czasem oddalić się od odstraszającego cenami centrum, żeby być bliżej ludzi, plaży. A do centrum miałam dwa tramwaje i 20 minut jazdy, więc było cudnie.

 
 
Stogi - zaśnieżona plaża - bezcenne.
Malediwy mogą się schować ;-)
 
 
Zagadka: co to za dworzec? ;-)
c.d.n.
Czytam architekturę: Le Corbusier. Rozmowa Piątka z Jędruch w obiektywie blondynki

Czytam architekturę: Le Corbusier. Rozmowa Piątka z Jędruch w obiektywie blondynki


Klubokawiarnia Radio Telewizja udostępniła swoją przestrzeń dla miłośników architektury, którzy zapełnili patio po najdrobniejszą szczelinkę wprowadzając w osłupienie gospodarzy.
Pierwsze spotkanie otwierające cykl, co miesięcznych spotkań: "Czytam architekturę"przybliżyło publiczności kontrowersyjną postać Le Corbusiera przy okazji premiery "Le Corbusier. Architekt jutra" Anthony'ego Flinta.

Grzegorz Piątek - architekt, krytyk i historyk architektury, poprowadził spotkanie z świeżo upieczoną
dr Dorotą Jędruch, która w swojej pracy analizowała m.in. twórczość Le Corbusier'a.



wdziać okulary a'la Le Corbusier i na ułamek sekundy poczuć się, jak on... i mieć wyobrażenie jak postrzegał otaczający go świat... niezastąpione.




Sama klubokawiarnia jest przeurocza, ale przebywanie w niej grozi wyczyszczeniem portfela i bólem kręgosłupa... plusem dodatnim ;-) jest podtrzymanie intelektualnego wizerunku, kiedy to przy rosole można rozważać o modernizmie wybierając z talerza literki.



Obawiam się, że ich jeszcze odwiedzę, a na pewno pojawię się przy okazji następnego spotkania, żeby pracować nas swoim intelektualnym wizerunkiem oczytanej panny w za dużych okularach ;-)


Pewne spotkania są jak choroby weneryczne - zarażające natychmiast, więc skończyło się na zagorzałej dyspucie intelektualnej
w PaństwoMiasto przy Żywym - zacnym trunku.  


Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger