o mnie
Bite me Martha początkowo była Blondynką w Warszawie.
Pomysł na bloga powstał, kiedy byłam na studiach doktoranckich. Poznałam Agnieszkę, która przyjeżdżała do Warszawy na zajęcia, a ja wpadłam na pomysł, że zanim wsiądzie do pociągu to jej pokażę to i owo. 31 marca 2013 roku siedziałyśmy w barze mlecznym o wdzięcznej nazwie Mleczarnia niedaleko placu Zbawiciela. Agnieszka zaczęła mi opowiadać o blogach, czaicie nic o nich nie wiedziałam, żyłam sobie w błogiej nieświadomości i dobrze mi z tym było. Agnieszka na tyle ciekawie opowiadała, że przekonała mnie do spróbowania i tak sobie od tego czasu piszę. Początkowo tylko o odwiedzanych knajpach i jedzeniu. W kolejnych latach doszły wpisy z podróży oraz recenzje
z wernisaży.
z wernisaży.
Mam na imię Marta, z zawodu jestem pedagożką szkolną i edukatorką seksualną. Obecnie poszerzam swoje doświadczenie jako terapeutka systemowa w trakcie certyfikacji. Na co dzień pracuję z młodzieżą, już od przeszło 10 lat. Ale tu nie dowiecie się nic poza tym, gdzie bywam, co jem i co ciekawego piszczy w sztuce. Gdyby mi lat naście ktoś powiedział, że będę pracować w szkole roześmiałabym się aż rozbolałby mnie brzuch. Staram się walczyć ze stereotypem pedagoga w szkole do którego idzie się tylko na dywanik jak coś się przeskrobie. Może też po cichu walczę z przekonaniem, że jak Ci w życiu nie wyszło to kończysz w szkole, a może tylko tak się oszukuję i dobrze mi z tym oszustwem ;-)
Jak byłam młodsza myślałam, że będę projektować ubrania niczym Coco Chanel. Jak byłam w liceum myślałam, że będę Indianą Jonesem tylko bez kontaktu z wężami i Stefanami-pająkami. Stefan to idealne imię dla pająka. W między czasie zmieniłam frakcję na Akademię Sztuk Pięknych, kostiumologię, scenografię. A po podróży za dużą wodę skończyłam w kolegium na pedagogice po której nie mogłam przez jakiś czas znaleźć pracy, żeby było śmieszniej, więc poszłam na kolejne studia.
Moje najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa związane są z ciemnią i kinem. Śmieję się, że wychowałam się w ciemni. Nawdychałam się rozpuszczalników przy wywoływaniu zdjęć i skutki widoczne są do dzisiaj, ale przynajmniej jest wesoło. Pasja do fotografii pozostała, chociaż nie stała się sposobem na życie, a jestem trzecim niedoszłym pokoleniem w rodzinie. Za to pozować lubię do dzisiaj ;-) Może i nie poszłam na Akademię i nie zostałam dyplomowaną artystką, ale nałogowo chwytam się jakiś form pozwalającym mi wyżyć się artystycznie. Od kilku lat pochłonęła mnie glina, od 2020 jestem certyfikowanym ceramikiem. Widzę siebie na starość w pracowni w garażu lub stodole, gdzie godzinami toczę i wypalam swoje prace.
Teraz już rozumiecie skąd wpisy z wystaw. Zaczęło się niewinnie od kursu fotografii i powrotu do świata artystycznego.
Dzięki blogowi łączę swoje pasje pisanie, fotografię, nie zapominając o miłości do jedzenia,
a kończąc na zamiłowaniu do sztuki oraz podróży. Dwa, trzy lata temu pracując siedem dni w tygodniu przez jakieś 1,5 roku doszłam do wniosku, że dłużej tak nie chcę. I że pracuję po to, żeby móc podróżować i dzielić się z wami wrażeniami.
a kończąc na zamiłowaniu do sztuki oraz podróży. Dwa, trzy lata temu pracując siedem dni w tygodniu przez jakieś 1,5 roku doszłam do wniosku, że dłużej tak nie chcę. I że pracuję po to, żeby móc podróżować i dzielić się z wami wrażeniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz